Przez przypadek znaleźliśmy się w miasteczku jak z westernu! Przemierzając okolice Walhichi zobaczyliśmy stare, drewniane zabudowania.
Natychmiast skręciliśmy w szutrową drogę i znaleźliśmy się w Ghost Town (Miasto Duchów). Za niewielką opłatą mogliśmy zwiedzać niezwykłe miasteczko. Właściciel terenu powiedział, że możemy się szwendać gdzie chcemy, ale musimy być ostrożni przy żółtym samochodzie i lepiej nie oglądać z bliska płyt nagrobnych. Znajdują się one w suchych trawach gdzie gnieżdżą się grzechotniki!
Po tej informacji nasze ruchy się zagęściły i żadne z nas nie schodziło z drewnianych podestów. W miasteczku można było iść do dentysty, fryzjera czy zrobić sobie zdjęcie.
W saloonie, nad barem wisiała rozciągnięta skóra grzechotnika.
Oglądaliśmy ostrogi zawieszone na ścianie domu i różne sprzęty gospodarcze.
Brakowało nam jednego elementu, który naszą wizytę uczyniłby kompletną: pojedynku rewolwerowców na zakurzonej drodze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz