niedziela, 8 lipca 2012

Urodzinki :)

Obieramy kurs na PŁN-WSCH, na wyspę Peristeri. Otrzymujemy info. o zbliżającym się meltemi (jest to bardzo silny, spadowy wiatr  wiejący z PŁN-WSCH). Ma wiać ok. 30 węzłów. Wiatr rzeczywiście się wzmaga, za sterem jest Wojtek. 
W zatoczce Peristera stajemy na kąpiel. 
Odbywam z Wojtkiem naradę jaką trasę obrać przy meltemi.
Możemy płynąć, w kierunku Aten, na PŁD-WSCH. Wtedy musimy pokonać otwarte morze. Co prawda będziemy płynąć pełnym wiatrem, ale część załogi nie jest przystosowana do tak ciężkich warunków. 
Druga możliwość to cofnięcie się na ZACH i przepłynięcie Kanałem Orei. Jest to znacznie dłuższa droga, ale będziemy częściowo osłonięci od wiatru. 
Mimo żeglarskiego zacięcia kapitana, zwycięża dobro załogi (i brak wymiotów na pokładzie) i kierujemy się na ZACH. 
     Zatrzymujemy się, ponownie na cudownym Skopelos, na noc. Cumujemy na kotwicy i zabezpieczamy się dwoma cumami do skał przy lądzie. Ja z Wojtkiem śpimy w kokpicie. Około 3 w nocy podmuchy wiatru są tak silne, że kotwica decyduje się opuścić swoje stanowisko i jacht natychmiast znajduje się przy skałach. Błyskawiczna reakcja kapitana i załogi ratuje sytuację. Ekspresowo odcumowujemy i zostawiamy dwie liny na nadbrzeżu. Mając włączony silnik spokojnie wybieramy kotwicę. 
Nagle słyszymy potężny huk - to sąsiednia łódka w panice odpływa od skał zrywając cumy. 
Jest 3.30. Wojtek, w nocy i przy takim wietrze, nie chce nikogo posyłać po zostawione liny. Więc tak sobie wolniutko krążymy, z drugą łódką, oczekując świtu. Przynajmniej mamy okazję obejrzeć wspaniały wschód słońca. 
Po zabraniu cum płyniemy dalej na ZACH. Żegnajcie zielone Sporady!
Dziś jest długi dzień. Wpływjąc do kanału zatrzymujemy się w miejscowości Orei. Tu poraz pierwszy widzimy rzeczywisty kryzys w Grecji. Sklepy są pozamykane, na ulicach szaleją śmieci. Jest tu zwyczajnie smutno. To nie jest ta Grecja którą znamy. Szybko robimy zakupy i odpływamy. Przed nami długa droga do Khalkis.
Cumujemy na krótkie spanie, w pobliżu miasteczka Eubea i rano ruszamy dalej. Płynąc, kanałem Orei, mamy wrażenie, że jesteśmy na Śniardwach. Poważną różnicę stanowią silne prądy i słona woda oczywiście :) 
Dopływamy wreszcie do Khalkis. Aby płynąć dalej musimy czekać na otwarcie mostu.
Z powodu silnych prądów i pływów most jest otwieramy przy ich osłabnięciu. Zazwyczaj ma to miejsce w nocy (ale to nie jest pewnik) pomiędzy godz. 22 a 4. Jest otwierany na ok 30min. 
Mamy kilka godz. do 22 więc włóczymy się po nowoczesnym, pełnym ludzi mieście. 
Idziemy na kolację, która zwyczajowo kończy się dramatycznym obżarstwem. 
Po kolacji, w pełnej gotowości, czekamy na info. z kapitanatu o otwarciu mostu. Czas otwarcia jest co chwilę przesuwany.
Nagle o 24,05 do naszej łódki podchodzą kelnerki z pełną tacą deserów i lodów, a nasz kapitan w pełnym mundurze wkracza, z różami, na pokład. To zaczęły się moje urodziny!!!!! 
Nie wiem czy kobieta, w moim wieku, powinna je hucznie obchodzić. Ja i tak niezmiennie będę doganiać świat!! I żaden wiek mnie nie powstrzyma! Dostaję wspaniałe prezenty od męża. Leje się szampan, załoga śpiewa "100 lat", a zaciekawione tłumy przyglądają się z uśmiechem. 
   O 3,50 jesteśmy poinformowani, drogą radiową, o otwarciu mostu. Każda jednostka musi przestrzegać procedur przekazywanych przez radio. ( Małżeństwo dziadków z Włoch, mając popsute radio, popłynęło jak im serce podyktowało. Kiedy tak płynęli, niefrasobliwie pomiędzy dwoma tankowcami, z pewnością ktoś w kapitanacie oparł się o zawał.) Wreszcie przepływamy upragniony most i czujemy się jakbyśmy przekroczyli granicę. Za chwilę przed nami następny most. Zastanawiamy się czy nasz maszt się pod nim zmieści. Z perspektywy łódki wygląda, że maszt zostanie pod mostem. Beata wrzeszczy, ale łódka przepływa spokojnie.
O 5 cumujemy gdzie bądź i idziemy spać. Musimy mieć siłę bo przecież przed nami cały mój urodzinowy dzień! I po 12 mogę o sobie powiedzieć pierwszy raz w życiu, że nie jestem 40+, ale 50+ i dobrze mi z tym :)





1 komentarz:

  1. Kochana Violu, przede wszystkim przyjmij najserdeczniejsze życzenia i buziaki z okazji Urodzin ode mnie i od Wiktora.Żyj nam długo i zawsze w takiej formie jak teraz!!!:-)))Wprawdzie my kobitki możemy sobie "darować" obchodzenie urodzin,ale.....to takie przyjemne, gdy składają nam życzenia i dają prezenty- prawda? ;-)
    Dziękuję Ci za fantastyczną relację.Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i całej Waszej dzielnej załogi oczywiście z kapitanem na czele - Ewa R-S

    OdpowiedzUsuń