wtorek, 2 lipca 2013

Zawsze musi nastać koniec


Nastał nieuchronny koniec naszego rejsu. Zaczęliśmy rejs przy wyspie Scorpios i spędziliśmy tam ostatni dzień gdzie załoga rozegrała mecz piłki wodnej.

Kobiety przeciwko facetom

Panowie wygrali 3:2, ale trzeba przyznać, że Agnieszka, Magda, Małgosia i Ania walczyły jak lwice.

Prawdziwa radość


Mistrzowska zagrywka Agnieszki
Walka na śmierć i życie!

Żałowałam bardzo, że z powodu ran odniesionych na skuterze nie mogłam uczestniczyć w tej walce.Wokół walczącej o punkty załogi pływała już samodzielnie Marzena!
Na szczęście pozostała mi "na otarcie łez" możliwość wykonania skoku z trapu do wody.

                                           


                                           

Po południu ruszyliśmy w kierunku Lefkady.

fot. H. Cholewiński
                                         
 Po godzinie zaczęło fajnie wiać i pożegnaliśmy Morze Jońskie w żeglarskim stylu.

fot. H. Cholewiński





                                  

Po zacumowaniu łódki "tylko" pozostało nam wstać o 5 rano, jechać 5 godz do Aten, potem godzinę na lotnisko i po 12 godz "już" byliśmy w Warszawie. Część załogi musiała kontynuować podróż do innych miast w Polsce.
Rejs minął nam błyskawicznie. Niestety tak już jest, że miłe chwile szybko się kończą, a to co złe ciągnie się jak guma do żucia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz