środa, 4 września 2013

Nie ma to jak u Greckich przyjaciół


Dopływamy wreszcie na Kythnos gdzie jedną  noc spędzamy w niewielkiej zatoczce. Rano oczywiście zwiedzamy teren. Jak zwykle interesuje nas celowość budowania nieskończonej ilości murków. Wspinamy się na wysoką skałę, z której mamy boski widok na morze i naszą łódkę. Z wielką dezaprobatą spoglądają na nas kozy,ale staramy się nie zwracać na to uwagi. Opuszczamy zatoczkę i płyniemy do Merichas gdzie spotkamy się z naszymi Greckimi przyjaciółmi. 
Tutaj rodzina Janisa prowadzi wspaniałą tawernę Byzantio, w której można zajeść się na śmierć. Od lat każdego roku spędzamy tu wspaniałe chwile. Restauracja jest przyjazna ludziom, psom, kotom i kaczkom. Po nieprawdopodobnym napasieniu brzuchów idziemy posłuchać muzyki i potańczyć w Rock Castle u Adonisa (jedynego rockmana na wyspie, jeśli nie w Grecji). Na ostatnich nóżkach wracamy o 4 na łódkę. Nie jest łatwo, ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko gonić świat w Grecji!



                                         









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz