wtorek, 19 sierpnia 2014

Brda- wstążka czy rzeka?


Ranek obudził nas błękitnym niebem z białymi obłoczkami. Ranne ptaszki kupiły świerze bułeczki i wiktuały na śniadanie i lunch.
W świetnych nastrojach zaczęliśmy rozpinać nasze kajakowe bolidy. Raptem zobaczyliśmy panikę w oczach Małgorzatki spowodowaną brakiem kluczyka do jednej z zapinek rowerowych! Na szczęście nasi faceci są zawsze na wszystko przygotowani. Bob swoją siekierą rozprawił się z zamkiem w cztery sekundy ( sądzę, że potencjalnym złodziejom poszło by to jeszcze szybciej!). 
Czekało nas ponad 20 km rzeki. Na mapie odcinek Brdy między Woziwodą, a Rudzkim Mostem wygląda jak wijąca się wstążka i tak też jest w rzeczywistości.
Prąd w meandrach rzeki jest tu trochę szybszy niż poprzedniego dnia. 
Płynęło się fantastycznie. Trzeba było być bardziej uważnym bo na tym odcinku było więcej zwalonych drzew i ukrytych pni pod wodą. 
Minęliśmy dwa wywrócone kajaki. Na szczęście uczestnicy wywrotek byli w świetnej kondycji i humorach. 
Zatrzymaliśmy się w Gołąbku II na naleśniki i zupę pomidorową.
Tutaj "bardziej sprawni" przy wyciąganiu kajaków zaliczyli upadek w błoto.
Mieliśmy niezłego farta, albowiem kiedy zajadaliśmy się w osłoniętej wiacie przyszła solidna burza. 
Po burzy ruszyliśmy dalej. W Rudzkim Moście u przemiłego pana zostawiliśmy spięte kajaki. 
Była wczesna godzina więc zwiedziliśmy pobliską Tucholę i okolice. Miasteczko ( pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1287r) jest bardzo zadbane. Na rynku zjedliśmy obfity obiad. 
Przygnębiający jest fakt wszechobecnych grobów wokół miasteczka. 
                                        
Toczące się walki na tych terenach pozostawiły wiele krwi w tutejszej ziemi.
                                         ( pofalowana ziemia to zbiorowe mogiły)
 Mam nadzieję, że Europa tego nie powtórzy.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz