poniedziałek, 6 października 2014

Łaskawość pogody.



W piątek pojechaliśmy do pracy przygotowani na spędzenie weekendu na żaglach na Zalewie Zegrzyńskim. Okazało się, że robiąc po drodze zakupy, zdublowaliśmy się w wielu wiktuałach. Tak więc jak zwykle mieliśmy na łódce tonę żarcia. Udało się wypłynąć z portu przed osiemnastą. 
Na wodzie było sporo różnych żagli. Przy pięknym słońcu było bardzo przyjemnie. 
Ok 19 towarzyszył nam romantyczny zachód słońca po którym bardzo się ochłodziło. 
Założyliśmy wszystko co mieliśmy (ja - włącznie ze spodniami od sztormiaka). Po godzInie zrobiło się ciemno i w tak romantycznych okolicznościach przyrody płynęliśmy sobie dalej.  Wpłynęliśmy do Narwii późną nocą. Świecąc szperaczem znaleźliśmy ładne miejsce na wyspie. Było mi nieźle zimno kiedy zaczęliśmy cumować. Niestety kotwica nie chciała trzymać za żadne skarby. W końcu zdecydowaliśmy się podczepić drugą i wreszcie po 30 minutach łódka stała jak zamurowana. Po szybkim klarze, na pokładzie,  rzuciliśmy się do szykowania jedzenia. Wojtek włączył ogrzewanie w łódce i zajął się łososiem. Na pierwszy ogień poszła zupa, którą wzięliśmy z domu. To pomogło nam się rozgrzać.  Kiedy w łódce zrobiło się ciepło z wielką przyjemnością rozkoszowaliśmy się dalszym jedzeniem popijając winem. 
A następnego dnia obudziło nas słońce i błękitne niebo! 
Mieliśmy nawet okazję postawić spinaker.  
                                   
Dzień był tak wspaniały, że zmieniliśmy plany i zostaliśmy na łódce do niedzieli wieczorem. 
I to była słuszna decyzja. Mieć możliwość przedłużania lata w Polsce to prawdziwa rzadkość!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz