piątek, 4 grudnia 2015

Wreszcie safari nurkowe! (Kostaryka)


Po wspaniałym, aktywnym czasie spędzonym na Kostaryce wreszcie postawiliśmy stopy na pokładzie Wind Dancer. Po dwóch dniach  płynięcia dotarliśmy na tajemniczą Wyspę Kokosową oddaloną ok. 500km. 
Wyspa jest rzeczywiście przepiękna i mamy obiecaną wycieczkę pieszą! 
Wszystko tutaj jest podporządkowane ochronie przyrody. Absolutną władzą są tu rezydujący strażnicy i nurkowania też muszą być zgodne z przedstawionym nam planem. 
Nasz statek ma wygodnie przygotowany pokład dla nurków. 
Na obu burtach przed każdym nurkowaniem czekają na nas obszerne pontony  (tutaj nazywają je PANGAMI) z naszym sprzętem. 
Dzięki temu nosimy ze sobą tylko maski, co jest absolutnie cudowne! 
Załoga jest przemiła i stara się we wszystkim pomagać. 
Nie spotkałam się ze złym jedzeniem na safari nurkowym, ale to co wyprawia szef kuchni na Wind Dancer przechodzi wszelkie pojęcie! 
Jedzenie jest fantastyczne (powaliła nas polędwica wołowa w czekoladzie, kawie i orzechach!!!!!). Sposób serwowania jest godny najlepszych restauracji na świecie. 
            Arbuz,- to tylko skórka i galaretka z czekoladą!

Jedyne do czego mogą się przyczepić malkontenci- to małe kabiny bez okien. Ale jeżeli dla takich osób stanowi to problem, no cóż niech jadą do sześciogwiazdkowego hotelu w Egipcie i już! (Tam teraz jest podobno taniej.....)
Na pierwszym spotkaniu poznajemy motto tutejszych nurkowań: "Każde nurkowanie to spotkanie z rekinami". I po to tu przypłynęliśmy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz