poniedziałek, 28 marca 2016

Pierwszy dzień Świąt Wielkiej Nocy spędzamy w Mamallapuram

 

O 8.30 rozpoczęliśmy uroczyste śniadanie. Obsługa hotelu podziwiała przystrojony przez nas stół i musieliśmy wszystko dokładnie wyjaśniać. 
Przywiozłam pieczone w Polsce (przeze mnie) ciasteczka i mazurka! 
Po śniadaniu, nasz busik, zawiózł nas do niezwykłych miejsc w Mamallapuram. Miasto zbudował w VII wieku król Narasinha Warman I. 
Wita nas słynny relief Pokuta Bhagirathy. 
Został wykuty w olbrzymiej skale z naturalną pionową szczeliną, która symbolizuje Ganges. 
W pobliżu znajduje się Gomółka Masła, olbrzymi głaz na zboczu góry. 
Tutaj dzieci zjeżdżają po wyślizganej skale, jak u nas na ośnieżonych stokach! 
Kilka godzin wędrujemy wśród niezwykłych zabytków. 
Wykute w skałach świątynie robią na nas ogromne wrażenie. 
Wieje leciutki wiatr, więc nie jest źle. Obcokrajowców jest niewielu. Wędrujemy wśród barwnie odzianych Hindusek w tradycyjne sari.


Nie spotykamy kobiet ubranych po europejsku. 
Wszyscy są uśmiechnięci i niezwykle przyjaźni dla nas.
 Co chwila proszą o zdjęcie z nami. 
Poznajemy rodziny z dziećmi, które przyjechały tu specjalnie w niedzielę. 
Po kilkugodzinnym zwiedzaniu wracamy na dwie godz do hotelu na drobny relaks w basenie.
Po południu jedziemy zobaczyć jak rzeczywiście żyją hinduskie rodziny.  
Mimo wszechobecnej biedy wszyscy są niezwykle mili i uśmiechnięci.
Zaglądamy do rodziny garncarza i obserwujemy pracę rzemieślnika. 
W jego rękach w cudowny sposób "wyrastają" niezwykłe cuda.
My również usiłujemy stworzyć gliniany wazon. Udaje się to dzięki pomocy gospodarza. Gospodyni zaprasza nas do środka.
Po zdjęciu butów wchodzimy i oglądamy skromny, czysty dom. Chłopcy na podłodze odrabiają pracę domową z geografii. Kolega geograf przepytuje ich i bynajmniej nie jest zadowolony z poziomu ich wiedzy... 
Żegnamy sympatyczną rodzinę i wędrujemy piechotą dalej. Gospodarstwa mieszkańcy starają się ogarnąć, ale to co się dzieje wokół nich i na drodze przechodzi wszelkie pojęcie! 
Wszędzie walają się tony śmieci. Nie rozumiemy jak można żyć na wysypisku śmieci, które samemu się tworzy w okolicach własnych domów gdzie licznie bawią się dzieci! 
Przy świątyni dostrzegamy duży zbiornik  wodą. Jest to miejsce gdzie wierni mogą się obmyć przed rozpoczęciem modłów. Betonowa sadzawka est stojącą wodą zasilaną jedynie deszczem. Stopień jej zabrudzenia jest nieprawdopodobny. Po zanurzeniu, w niej, przez nas ręki pewnie by nam odpadła. Mieszkańcy natomiast odwiedzają zbiornik przed wejściem do świątyni, kopią się w nim, urządzają pranie i piją z niego wodę!!! 


    Jedna z rodzin siedzących przed świątynią częstuje nas ryżem z kardamonem. Są szczęśliwi i chcą się dzielić swym szczęściem z innymi. 
Jak niewiele, w tych stronach, potrzeba mieszkańcom żeby być radosnymi. Europejczycy mogą się od nich uczyć doceniania drobnych rzeczy każdego, z pozoru, szarego dnia!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz