wtorek, 21 lutego 2017

Sami sobie gotujemy zaśmiecony lo(a)s...

W sobotę zostaliśmy zaproszeni, do Kępy Zawadowskiej przez przyjaciół, na trekking, a po nim na kolację.
Stawiliśmy się ochoczo, a z nami nasz pies. Wszędzie jeszcze leżał śnieg. Chwilami mieliśmy wrażenie, że maszerujemy po zamarzniętym morzu. 
Pies szalał z radości.
Naszą drogą była zamarznięta rzeczka Wilanówka.
Dzielnie, różnymi sposobami pokonywaliśmy rozmarznięte miejsca. 
Niektórym udało się wpaść do rzeczki. Widoki były niezwykle magiczne.
                                
Niestety w wielu miejscach widzieliśmy pozostawione śmieci: opony, kineskop, puszki czy butelki. Z pewnością wiele odpadów przykrył biały śnieg. Za głupotę ludzką zapłaciła Demi kalecząc dwie łapy. 
Troszkę zmęczeni wróciliśmy do domu naszych przyjaciół, gdzie grupowo pomogliśmy gospodarzom przygotować wyborną kolację. Świetny nastrój przyćmewały pokaleczone łapki Demi, które mimo chłodu nie przestały krwawić. . Efektem była wizyta w klinice weterynaryjnej. Tutaj lekarz zadecydował o podaniu narkozy i szyciu obydwu łap!
Kim trzeba być, żeby nie mieć nawet odrobiny odpowiedzialności. W dzisiejszych czasach trzeba być kompletnym kretynem, żeby zaśmiecać lasy. Sami sobie zaśmiecamy nasz dom! Szkoda tylko, że za tę głupotę płacą niewinne zwierzęta..

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz