czwartek, 21 czerwca 2018

Początek wielkich greckich wakacji

Co mam powiedzieć: jestem szczęśliwa, że kolejny raz ( około czterdziesty któryś) lecę do Grecji, która jest moim drugim domem. Cudowny kraj, cudowni ludzie. Tak sobie siedzę w samolocie i zwyczajnie chcę dolecieć. A tu mój sąsiad ( ponad 30 lat) zgłasza problem, że nie może znieść, siedzącego z tyłu, dziecka, które ogląda na smartphonie filmik. Dzieciak grzecznie siedzi, a tu facet jedzie na jakieś , jak to określił,  warsztaty, połyka daktyle, o których mówi, że smakują jak krówki! ( Nawet się poczęstowałam, ale  nawet nie leżały koło krówek). Ok, damy radę, przecież lecimy do ukochanej Grecji. Co prawda w Polsce mamy lepszą pogodę, ale co tam! Będzie za....cie!
Tymczasem mijamy w powietrzu front burzowy. Nasze problemy dotyczące działań na pokładzie samolotu możemy schować do kieszeni. Niestety stewardessy nie podają wina i musimy to przetrzymać....
Nasz sąsiad czyta książkę dziwnej treści.
Mija kolejna godzina i spora część pasażerów pragnie udać się do toalety. Niestety stewardessy absolutnie nie pozwalają.  W końcu udaję się na na tył samolotu. Stewardessy krzyczą, że dla mojego bezpieczeństwa mam usiąść i czekać. Moje pertraktacje kończą się przybiciem piątki i określeniu  na czekanie 10 minut! Po czterch minutach sygnalizacja daje sygnał pasażerom o możliwości opuszczenia miejsc. Trzeba było widzieć radość stewardess, że nie będą musiały mnie znosić za kilka minut:)
Wreszcie dolatujemy do Aten. Po krótkiej drzemce , o świcie, wyjeżdżamy autokarem do Lefkady.
W autbusie widać grecki luz. Jedziemy autobusem dalekobieżnym i w krajach Unii mogą jechać pasażerowie tylko na fotelch. Tutaj nadmiar pasażerów nie jest problemem! Część spokojnie sobie siedzi na podłodze. Dzięki temu nie trzeba czekać czterech godzin na następny autbus!
Mijamy małe miasteczka. Za oknami pojawia się ładny krajobraz. Moja Grecja..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz