Musimy uzupełnić zapasy wody i trochę jedzenia. Obieramy kurs na Patmos.
Rano wieje piątka, która przeradza się po południu w szóstkę. Czujemy zbliżające się meltemi. Na szczęście płyniemy baksztagiem. Dzięki temu załoga nie ma sensacji. Dopływamy po południu.
Robimy szybkie zakupy. Jemy, przy rynku, pyszną kolację i rano uciekamy w kierunku Sifnos.
Vathi jak zawsze wita nas wspaniałą, spokojną atmosferą.
Część załogi decyduje się na trekking.
Zaopatrzeni w wodę wędrujemy czerwono-białym szlakiem do kościółka znajdującego się w górach.
Wieczorem jemy w knajpce siedząc nad samą wodą. Nie może być lepiej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz