Być pozytywnie zakręconym i nigdy się nie poddawać- to powinien być cel każdej i każdego z nas.
Kobiety pracują zawodowo lub tyrają prowadząc dom. Praca w domu wymaga dużo większej samodyscypliny niż praca w biurze. Imponują mi kobiety, prowadzące dom, które są zadbane i jednocześnie na luzie. Znam taką wariatkę, która ma zadbany dom, gotuje jakieś dziwne potrawy (np. gęsi pipek) i nie widziałam jej w podomce w kwiatki, rozwleczonych kapciach, nie uczesanej i bez manicure.
Pewnej nocy Danusia nie mogła spać. Nie poszła do kuchni aby tłuc garami po nocy, tylko w koszuli nocnej i płytą CD na palcu pobiegła przez ulicę do domu koleżanki. Agnieszka widząc ją nie okazała wielkiego zdziwienia (też nie jest zupełnie normalna) tylko zaprosiła do domu. W tym czasie mąż pierwszej spał, a mąż drugiej widząc tańczące nimfy machnął ręką i wrócił do sypialni.
Innym razem kiedy zadzwoniłam do Danusi, usłyszałam od jej męża, że jest z Agą na wyprawie konwaliowej. Komu przyjdzie do głowy, żeby iść na konwalie?! Na grzyby czy ewentualnie jagody, to wielu zrozumie, ale na konwalie?!
Osoby, które zawodowo pracują często tłumaczą się przed światem, że nie mają na nic czasu. Bzdura! W takiej sytuacji trzeba zastanowić się nad organizacją tygodnia. Jeżeli nia masz czasu na regularne zajęcia znajdź sposób na siebie.
Ja za radą, naszego przyjaciela Henia, wożę w bagażniku torbę na basen. Kiedy przejeżdżam koło basenu wpadam tam jak "po ogień". Przeplywam 20 basenów, suszę włosy (najszybciej ta czynność jest wykonana kiedy głowa jest pochylona do dołu) i wybiegam po max 40 min. Trzeba nadmienić, że samozadowolenie jest w tym momeńcie fantastyczne.
Mimo, że mam dorosłe córki wielką radość sprawia mi spędzanie z nim czasu. (Warto jest być zaangażowanym, ale nie upierdliwym). Są to wspólne wyjazdy, ale równięż wspólne zakupy. Wczoraj spotkałyśmy się z Ewcią w centrum handlowym. Najpierw obiegłyśmy sklepy ( Ewa kupiła kilka ciuchów, co jest dużym sukcesem), a potem usiadlyśmy w cichej knajpce. Przy laptopie omówilysmy między innymi mój blog. Dzielnie zniosłam krytykę od mojej córeczki- pijarowca. Efektem tego będą z pewnością zmiany na moim blogu.
Cudownie jest robić nawet błache czynności z zaangażowaniem. Wtedy świat ma "lepszy smak".
Kobiety pracują zawodowo lub tyrają prowadząc dom. Praca w domu wymaga dużo większej samodyscypliny niż praca w biurze. Imponują mi kobiety, prowadzące dom, które są zadbane i jednocześnie na luzie. Znam taką wariatkę, która ma zadbany dom, gotuje jakieś dziwne potrawy (np. gęsi pipek) i nie widziałam jej w podomce w kwiatki, rozwleczonych kapciach, nie uczesanej i bez manicure.
Pewnej nocy Danusia nie mogła spać. Nie poszła do kuchni aby tłuc garami po nocy, tylko w koszuli nocnej i płytą CD na palcu pobiegła przez ulicę do domu koleżanki. Agnieszka widząc ją nie okazała wielkiego zdziwienia (też nie jest zupełnie normalna) tylko zaprosiła do domu. W tym czasie mąż pierwszej spał, a mąż drugiej widząc tańczące nimfy machnął ręką i wrócił do sypialni.
Innym razem kiedy zadzwoniłam do Danusi, usłyszałam od jej męża, że jest z Agą na wyprawie konwaliowej. Komu przyjdzie do głowy, żeby iść na konwalie?! Na grzyby czy ewentualnie jagody, to wielu zrozumie, ale na konwalie?!
Osoby, które zawodowo pracują często tłumaczą się przed światem, że nie mają na nic czasu. Bzdura! W takiej sytuacji trzeba zastanowić się nad organizacją tygodnia. Jeżeli nia masz czasu na regularne zajęcia znajdź sposób na siebie.
Ja za radą, naszego przyjaciela Henia, wożę w bagażniku torbę na basen. Kiedy przejeżdżam koło basenu wpadam tam jak "po ogień". Przeplywam 20 basenów, suszę włosy (najszybciej ta czynność jest wykonana kiedy głowa jest pochylona do dołu) i wybiegam po max 40 min. Trzeba nadmienić, że samozadowolenie jest w tym momeńcie fantastyczne.
Mimo, że mam dorosłe córki wielką radość sprawia mi spędzanie z nim czasu. (Warto jest być zaangażowanym, ale nie upierdliwym). Są to wspólne wyjazdy, ale równięż wspólne zakupy. Wczoraj spotkałyśmy się z Ewcią w centrum handlowym. Najpierw obiegłyśmy sklepy ( Ewa kupiła kilka ciuchów, co jest dużym sukcesem), a potem usiadlyśmy w cichej knajpce. Przy laptopie omówilysmy między innymi mój blog. Dzielnie zniosłam krytykę od mojej córeczki- pijarowca. Efektem tego będą z pewnością zmiany na moim blogu.
Cudownie jest robić nawet błache czynności z zaangażowaniem. Wtedy świat ma "lepszy smak".
Ta relacja to chyba znak, że wróciłaś Violu z rejsu. Masz rację, że jak się chce to wszystko można zorganizować.Najważniejsze, żeby samemu chcieć!Twój blog jak widzisz po moich komentarzach,mnie bardzo się podoba, bo jest taki naturalny, swojski.A że dziecko ma ciut inne zdanie.Cóż zawsze w każdym pokoleniu jest inne postrzeganie i nic w tym dziwnego.Tak było, jest i będzie.:-) Dziękuję za to co już opublikowałaś i czekając na następne wpisy, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie - Ewa R-S :-)))
OdpowiedzUsuń