piątek, 23 listopada 2012

Taniec z mantami

Zgromadzeni na statku są mieszaniną całego świata. Polacy, Niemcy, Duńczycy, Hiszpanie, Meksykanie, Szwajcarzy. Załoga też jest grupą międzynarodową. I taka wybuchowa mieszanka jest na jednej łodzi!
  Po szybkim śniadaniu (na Aggressorze śniadanie jest o 6.00- przed pierwszym nurem) wypływamy na check dive. Podczas zanurzenia mój komputer ( był dopiero co w serwisie) odmawia współpracy (jest to trzeci raz, a więc pora się rozstać).
  Na drugiego nura biorę komputer mojej córki Ani. Okazuje się, że bateria jest na wyczerpaniu i również nie ma szans na współpracę. Dobrze, że mogę polegać na moim "buddy" i nurkowanie odbywa się normalnym tokiem.
 Po powrocie na pokład Ela z Andrzejem proponują mi skorzystać ze swoich zapasowych komputerów (z takimi ludźmi można gonić wszystko).  Tak więc na trzecim nurkowaniu jestem  wyposażona w sprzęt od przyjaciół. Wszystko przebiega gładko. Zwiedzamy wrak Helvet, gdzie odkryliśmy wielką mątwę.
fot. J. Gdowski
Nagle Ela żąda powrotu na powierzchnię. Myślałam, że jak kiedyś ma problem z uszami.  Widząc jej wzrok jestem lekko przerażona. Powoli, acz zdecydowanie zaczynamy się wynurzać. Holowana  Ela wzbudza lekką sensację u pozostałej ekipy. Okazuje się, że dopadł ją stan lękowy i serducho zaczęło tłuc się donośnie. Jak to się zdarza pod wodą nie było konkretnej przyczyny. Na powierzchni wszystko się uspokaja. Po sensacjach dnia mam lekki niepokój czy coś się znowu nie przydarzy na następnym nurze. Obawy idą "w diabły" już po pierwszych 30 sekundach pobytu w wodzie. Na rafie widzimy wspaniałego żółwia! Z Januszem jesteśmy przy nim pierwsi więc możemy go spokojnie "obfotografować".
fot. J. Gdowski
Jemu to absolutnie nie przeszkadza i nadal się pasie leniwie na rafie niczym owieczka na hali.
Tym razem nurkowanie prowadzi sam kapitan Aggressora. Nasz cel to przepłynięcie German Channal. Dopływamy do stacji czyszczącej  (w takich miejscach rybki czyściciele czynią zabiegi higieniczno-oczyszczające większym rybom). Ukryci za rafą przyklękamy na piasku i obserwujemy przypływające "na stację" rekiny. Widok jest wspaniały.
W pewnym momencie dostrzegamy  pływające pod powierzchnią wspaniałe stado sześciu olbrzymich mant . Jest to początek naszego nurkowania więc jesteśmy na głębokości ponad 20 metrów i z wielką zazdrością patrzymy jak obca grupa baraszkuje z tymi wspaniałymi zwierzętami. W tym momencie kapitan pyta się nas czy decydujemy się na wynurzenie i gonitwę za mantami (German Channal poszedł w absolutną niepamięć). Za tę decyzję pokochałam tego faceta. Rozpoczynamy gonitwę (starając się pamiętać o normach wynurzenia). I tak przeżywamy nurkowanie, które przydarza się raz w życiu! Spędzamy ok 30 minut w towarzystwie bawiących się z nami olbrzymów.  Łzy lecą mi ze wzruszenia. Z wysiłku kręci mi się w głowie, ale daję radę i staram się fotografować i filmować ten wspaniały taniec. Nie będą to zdjęcia i film najlepszej jakości, ale będą moje :) Na szczęście pływa z nami w grupie Janusz, który ma odpowiedni sprzęt i robi wspaniałe zdjęcia.
fot. J. Gdowski
Pod koniec nurkowania, z szalejącym z kamerą kapitanem, zostaje tylko Štefan, Henry, Ela i ja. Manty są ciekawe nas, w równym stopniu,  jak my ich! Mamy wrażenie, że bawią się z nami okrążając nas ze wszystkich stron i wykonując akrobatyczne ewolucje.
 W 62 minucie nurkowania pada decyzja o odwrocie. Kiedy wychodzimy na powierznię widzimy pożegnalny tan tych niesamowitych zwierzaków.
  Czy można chcieć od życia czegoś więcej?!
fot. J. Gdowski
Dla takich chwil warto jest gonić ten świat bo naprawdę jest wspaniały!

4 komentarze:

  1. Cudowne zdjęcia i przeżycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, takich przeżyć się nie zapomina...

      Usuń
  2. a czy można gdzieś zobaczyć jakiś film - czy choćby krótki filmik - z tego pięknego wydarzenia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam filmy, ale się "ciężko" otwierają i muszę kogoś znależć z odpowiednim oprogramowaniem żeby je umieścić.

    OdpowiedzUsuń