wtorek, 5 marca 2013

Cud narodzin


Świt jest naszą porą pobudki. Wczesnym rankiem można zobaczyć najciekawsze życie Serengeti. Opuszczamy nasze wspaniałe obozowisko.
Telepiemy się nieśpiesznie po strasznych wertepach.
W oddali widzimy stado żyraf. Stoją wszystkie nieruchomo i głowy mają skierowane w tym samym kierunku. Podjeżdżamy bliżej i widzimy samotną antylopę gnu. Kierowca bardzo podekscytowany szepcze, że ta wspaniała samica oddaliła się od stada z powodu nadchodzącego porodu!! Czekamy milcząc. Wokół nas nieruchome, jak wykute w kamieniu żyrafy i jeden bawół. Wszyscy obserwują bohaterkę. Po kilkunastu minutach pojawia się maleństwo!!! Wszystko zamiera wokół. Żyrafy cały czas penetrują wzrokiem okolicę czy czasem nie zbliża się jakiś drapieżnik.
W tym świecie nie ma czasu na ceregiele. Po kilkunastu sekundach malec podejmuje kilkakrotne próby wstania na chybotliwych nożynach. Próby są uwieńczone szybkim sukcesem, ale matka wie, że trzeba natychmiast dotrzeć do stada aby zwiększyć szanse przeżycia swego dziecka. Zaczyna powoli iść, a antylopka za nią. Czas goni, więc mama zaczyna biec, a maleństwo dotrzymuje jej kroku! Dopiero po kilkudziesięciu metrach nowonarodzone gnu zasługuje na pierwszy minutowy posiłek aby po nim biec dalej do oddalonego stada. Mamy nadzieję, że wielki bawół kroczący powoli za nimi odstraszy napastników!
Jesteśmy nieprzytomni ze szczęścia. Widok narodzin małego gnu pozostanie w naszej pamięci na zawsze.
Czas jechać dalej bo tutaj życie biegnie bardzo szybko.
Po kilku minutach ukazuje nam się stado lwic z młodymi. Upolowały właśnie żyrafę i teraz raczą się wspaniałym posiłkiem. Bardzo mi szkoda żyrafy, ale tu nie zabija się dla zabawy czy zysku. Łańcuch pokarmowy ma swoje prawa.
Mijamy wspaniale stada słoni i antylop gnu ( ciekawe czy maleństwo z mamą szczęśliwie dotarły do swojego stada?)
Raptem widzimy wspaniałego lwa, który zasiada w cieniu pod drzewem.
Podczas słodkiego lenistwa wiatr zmiena kierunek i samiec wyczuwa coś co spowodowało, że natychmiast opuszcza zacienione miejsce. Wolniutko jedziemy za nim. Po dłuższym czasie dociera do kamienia, który leży niedaleko sporej skały. Oznaczywszy najpierw teren rozkłada się na nim i tęsknie zaczyna spoglądać na szczyt skały gdzie leży wspaniała lwica! Królowa udając, że go nie widzi ukradkiem podgląda cóż takiego robi ten piękniś. Lew powoli zbliża się do skały zmniejszając dystans do swojej wybranki. Scena jak z Romea i Julii!
Jednego dnia byliśmy świadkami narodzin, śmierci i znów zawiązania się nowego cudu jakim jest poczęcie następnego mieszkańca Serengeti!
To jest dopiero gonienie świata!















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz