W środę wieczorem dotarliśmy do Stanicy Wodnej Sirocco na Jez. Studzieniczna. Mieliśmy zamówiony nocleg w drewutni. Wzięliśmy na wszelki wypadek dodatkowe materace, jeśli będą wyjątkowo słabe warunki, aby przespać się w samochodach. Ku naszemu zdziwieniu drewutnia okazała się uroczą, piętrową chatką krytą gontem.
Na terenie stanicy znajduje się pole namiotowe, jakieś domki, klimatyczna knajpa nad wodą i sauna ogrzewana drewnem.![]()

Zarządza tym wszystkim przemiłe małżeństwo. Rano my i kajaki zostaliśmy zawiezieni do Frącek gdzie rozpoczęliśmy naszą przygodę.

Czarna Hańcza nie zawiodła nas swoją urodą. Podobało nam się wszystko.


W pewnym momencie jedna z koleżanek zaniepokoiła się milczeniem swojego męża ( co w jego wypadku nie jest normą). Marek rzeczywiście wyglądał słabo. Zacumowaliśmy przy nieznanym nam polu namiotowym aby chłopina mógł odpocząć. Kiedy tak sobie leżał bidulek na trawce nie mogliśmy wyczuć u niego pulsu. Na szczęście Marek odzywał się słabym głosikiem więc stwierdziliśmy, że z pewnością żyje. Nie zgodził się absolutnie ( na tyle miał jeszcze siły) aby go ktoś odwiózł do szpitala. Po godzinnym popasie został ułożony i otulony kocykiem w kajaku, którym dzielnie pozostałą część dnia powoził Marcin.
Rzeka nieprzerwanie wiła się się wśród drzew, trzcin i krzewów. Nasze pływające bolidy musiały co chwila omijać wystające przeszkody lub zwalone drzewa. Zabawa była przednia tym bardziej, że co chwila wpychaliśmy się wzajemnie "przypadkowo" w szuwary. Wieczorem udało nam się dotrzeć do miejscowości Rygol gdzie przywitał nas wesolutki Pan Stasio z żoną Jadzią mówiącymi z charakterystycznym wschodnim akcentem. Podczas cumowania i wyciągania kajaków nasz rekonwalescent upadając na plecy wyrwał tabliczkę wcześniej wbitą u nabrzeża.

Po czym, podobno niechcący, tylną częścią ciała wrzucił swego wybawcę do wody! To się nazywa podziękowanie. Przynajmniej mieliśmy dowód, że czuje się znacznie lepiej.
Gospodarze pokazali nam miejsca noclegowe i absolutnym przebojem okazały się handlowe blaszaki: jeden z napisem "Tania odzież" i drugi z napisem " Barek, Rożno "!

W każdym były wciśnięte cztery łóżka. Ja znalazłam się w "rożnie" gdzie oprócz łóżek mieliśmy zawieszone gustowne półeczki, a pomiędzy łóżkami dumnie stała wielka zamrażarka.

Nie ma to jak pięciogwiazdkowy komfort!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz