http://blogroku.pl/2014/kategorie/adrenalina-na-maksa,cey,tekst.html
Nurkowanie w Australii to nie tylko zapierające dech w piersiach podwodne krajobrazy, ale również niebezpieczna fauna. Począwszy od kilkumetrowych rekinów, a skończywszy na maleńkich meduzach, które mogą zabić człowieka w kilka minut. Jeśli więc boisz się nurkować z tymi bestiami, jedź do Chorwacji - tam również jest pięknie, a adrenalina mniejsza...
Każde zejście pod wodę, w każdej szerokości geograficznej, jest dla mnie "mega" ekscytujące. Jednak od lat marzyłam o Wielkiej Rafie Koralowej (jak większość nurków zresztą).
Kolejny dzień podczas safari nurkowego przyniósł nam nowe wyzwanie. Od rana byliśmy nieprawdopodobnie podekscytowani, ponieważ wreszcie nadszedł czas, kiedy mieliśmy uczestniczyć w karmieniu rekinów na North Horn.
Sądziłam, że będzie to przygotowany pod turystów "spektaklcik" i tyle. O tym, że będzie jednak nieco inaczej, przekonały nas dokumenty, które musieliśmy podpisać przed zejściem pod wodę. Zostaliśmy poinformowani, że jest to niebezpieczna akcja i uczestniczymy w niej tylko na swoją odpowiedzialność! No cóż... Kiedyś trzeba tę odpowiedzialność wziąć we własne ręce, a raczej w płetwy.
Kiedy skoczyliśmy pod wodę wszędzie kłębiły się rekiny.
Lawirując między nimi dotarliśmy do rafy.
Załoga włożyła łby tuńczyków do specjalnego pojemnika, który powoli na linie, został opuszczony. Byliśmy około 2 metrów od tej beczki. Rekiny pływały bardzo podniecone dosłownie obijając się o nas!
Bliskość tych zwierząt była naprawdę szokująca.
A to był dopiero początek...
Kiedy pojemnik został otwarty rekiny dostały prawdziwego szału!
Atakowały beczkę i wszystko wokół. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
Modliliśmy się, żeby rozwścieczone nie skierowały swojej agresji na nas. Musiałam mocno trzymać aparat żeby nie wypadł mi z ręki. Miałam kilkusekundowe przemyślenia, czy wypłynę na powierzchnię ze wszystkimi członkami w całości... Po uczcie musieliśmy odczekać kilka chwil, aż rekiny się uspokoją, chociaż mam wrażenie, że nie tylko one potrzebowały obniżenia poziomu adrenaliny!
Kiedy emocje opadły, kontynuowaliśmy nurka, wśród niesamowitych okoliczności przyrody.
Na szczycie rafy ukazał nam się niezwykły widok. Niczym na hali dostojnie "pasło się" kilkadziesiąt niesamowitych ryb.
Była to prawdziwa wisienka na torcie! Z moją partnerką nurkową byłyśmy oczarowane.
Tego nura nie zapomnę długo, a dreszcz emocji na pewno będzie mi towarzyszył przez lata! Jestem prawdziwą szczęściarą...
Ehh ... Zazdroszczę Ci tych przeżyć i tego nura :)
OdpowiedzUsuńJa chyba nigdy tam nie zanurkuję :(
Nigdy nie mów nigdy...
UsuńSuper przygoda, podziwiam Cię,ze sie nie balas.
OdpowiedzUsuńTe duże ryby to chyba napoleony
Jej chylę czoła za tyle odwagi. Od zawsze podziwiam ludzi, którzy mają tak niebezpieczne pasje. Także jestem pełna podziwu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiepowtarzalne wrażenia i widoki, każdy powinien coś takiego przeżyć :)
OdpowiedzUsuń