I tak sobie lecimy w samolocie namibijskich linii. Wołowina, którą dostałam przypminała podeszwę żołnierza z Afganistanu. Ale to nie miało znaczenia. Przecież lecimy do mojej ukochanej Afryki- raju dla zwiarząt we współczesnym świecie. Steward jest przemiły ( donosi drinki co chwila i udziela porad co powinniśmy zobaczyć) a za oknem towarzyszy nam nieprawdopodobny zachód słońca.
Każdy z naszej grupy leci w klasie super lux.
Dzięki temu jak dolecimy do Windhoek nie będziemy zmęczeni.
Jest wspaniałe. Za chwilę nie będzie wifi, zasięgu komórek. Tylko my i Afryka. I o to chodzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz