środa, 10 czerwca 2015

Niestety nastał koniec naszej mazurskiej włóczęgi


Rano, jak stare połamańce, zeszliśmy na śniadanie i wyruszyliśmy na ostatni siedemnastokilometrowy odcinek do Giżycka. 
To był czwarty dzień naszej wędrówki, a nasz zachwyt nie ustawał. 
Żal żegnać tak wspaniałe miejsca i ludzi. 
Cztery dni spędzone z wariatami, którym się chce ruszyć, a nie zalegać na kanapie jest bezcenne. 
Pieszo przeszliśmy ponad 100 km. Ten czas był zwyczajnie super i nikt nam tego nie odbierze!
Powrót pociągiem okazał się bardzo przyjemny. Okazało się, że nasze siedzenia rozkładają się do pozycji leżącej więc niczym w kuszetkach spaliśmy sobie całkiem wygodnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz