Rano, jak stare połamańce, zeszliśmy na śniadanie i wyruszyliśmy na ostatni siedemnastokilometrowy odcinek do Giżycka.
To był czwarty dzień naszej wędrówki, a nasz zachwyt nie ustawał.
Żal żegnać tak wspaniałe miejsca i ludzi.
Cztery dni spędzone z wariatami, którym się chce ruszyć, a nie zalegać na kanapie jest bezcenne.
Pieszo przeszliśmy ponad 100 km. Ten czas był zwyczajnie super i nikt nam tego nie odbierze!
Powrót pociągiem okazał się bardzo przyjemny. Okazało się, że nasze siedzenia rozkładają się do pozycji leżącej więc niczym w kuszetkach spaliśmy sobie całkiem wygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz