poniedziałek, 8 czerwca 2015

Początek mazurskiego marszu


W Hostelu Twierdzy Boyen spało się świetnie. Obudziły nas przedzierające się przez okna promienie słońca. 

Po śniadaniu  nasz wielki trekking rozpoczęliśmy od zwiedzania dziewiętnastowiecznej fortyfikacji.
Nasz przewodnik był bardzo energetyczny i mówił niezwykle ciekawie. 


Byliśmy zszokowani militarnymi rozwiązaniami. 
W czasie półrocznego oblężenia twierdzy trzy tysiące stacjonujących żołnierzy miało zabezpieczoną wodę, jedzenie i amunicję. 
Zadbano o wypiekanie własnego chleba ( do niedawna Giżycko korzystało z tej wojskowej piekarni), latryny były bomboodporne i nawet podczas załatwiania swoich potrzeb żółnierze mogli strzelać do atakującego wroga!
W południe ruszyliśmy w kierunku miejscowości Harsz. Pogoda była super. 
Mazurskie krajobrazy zachwycały nas nieustannie.

Pies pierwszego dnia szalał z radości. 
Po 24 km dotarliśmy do Baru u Janka w Harszu, gdzie czekał na nas pyszny krupnik i sandacz. Zjedliśmy posiłek we wspaniałych okolicznościach przyrody i udaliśmy do naszej kwatery.

Gospodyni przywitała nas bardzo serdecznie. Dom stał nad jeziorem.
Sunia przebiegła przynajmniej 2 razy tyle co my przeszliśmy i była wykończona ( my też). Na szczęście grupa wieczorem zebrała siły na biesiadę i po niej mogliśmy ze spokojnym sumieniem pójść spać.

4 komentarze:

  1. Nie wiedzialam, ze mamy takie piekne miejsca w Polsce;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dorwaliscie taki nocleg?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwe wyszukiwanie w internecie, sprawdzanie na mapach i wydzwanianie. I to jest cała tajemnica...

      Usuń