Dziś cały dzień szalejemy po niesamowitych bezdrożach i podziwiamy widoki.
Szalona jazda wymaga od naszych kierowców refleksu aby omijać wystające głazy i pojawiające się co chwila głębokie dziury.
Nagle słyszymy huk jak z armaty. To był dźwięk naszej opony rozrywanej na strzępy przez ostry kamień.
Panowie zmienili koło, a panie sfotografowały ciężką pracę kierowców i wypiły piwo.
Nasza awaria nie popsuła grupie dobrego nastroju.
Przed 15 dojeżdżamy na Camping Puros. Tu udaje się nam rozłożyć namotowe miasteczko i wykonać niewielkie pranie.
W końcu pojechalśmy do wioski Himba.
Meszkają tu kobiety z dziećmi.
Kobiety posmarowane czerwoną glinką wyglądają zjawiskowo.
Wszystkie dzieciaki mają katar po pas, ale i tak są cudne.
Wioska robi na nas wielkie wrażenie.
Wszystko jest naturalne i piękne, ale życie jest tu bardzo ciężkie. Możemy cieszyć się, że urodziliśmy się gdzie indziej. Nie wiem, czy świat jest sprawiedliwy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz