poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Jak w matrix'e (Spływ kajakowy na Bugu)

Po godzinie 11 troszkę obładowi idziemy do kajaków. 
Tu okazało się, że buchnęli nam z kajaków grill, węgiel i jeden z parasoli (które  jak wiał fordewind lub baksztak robiły za żagiel). 
             Fot. Dorota R.
Trochę wkurzeni płyniemy nieduży odcinek, albowiem chcemy zwiedzić ruiny zamku w Mielniku i kopalnię kredy.
Wejście na wzgórze w mokrych klapkach lub crocsach było niezłym wyzwaniem. Ruiny nie powaliły nas na kolana.
Na szczęście widok z góry wynagrodził nam wszystko!
Zejście natomiast w rzeczonych butach było niezłym wariactwem. 
Większość z nas zjechała niespodziewanie na tyłkach! 

Co prawda niektórzy, a właściwie niektóre potrafiły zejść z klasą...
Trochę poobijani powędrowaliśmy do kopalni kredy gdzie naszym oczom ukazał się niesamowity widok. 
A potem czekało nas całodniowe, super płynięcie i niesamowite postoje na Bugu. 


Nasza ośmiomiesięczna sunia mimo, delikatnie mówiąc, braku karności sprawowała się świetnie.
 
            Fot. M. Bieniak
Wieczorkiem dopłynęliśmy do Wólki Nadbużnej. W ośrodku nad rzeką zobaczyliśmy multum domeczków campingowych i tłumy ludzi. 
Odpoczywały tu rodziny z małymi dziećmi, ludzie starsi, a między nimi zataczali się pijani kibole. (Cudownie!)
Przy wielu domkach siedziały przywiązane psy ( to ci dopiero wypoczynek dla zwierzaków!). 
Obsługa ośrodka była bardzo miła ( ostrzeżono nas nawet o pijanych, robiących burdy gościach). 
Zupa kalafiorowa, ryba w panierce i truskawkowy kompot przypomniały nam kolonijne smaki kiedy byliśmy małymi dziećmi. 
Cieszyliśmy się, że będziemy tu tylko jedną noc...
Przed 23 nawiedziły na dwa pijane typy uzbrojone w metalowe pałki, kastety i z ochraniaczami na zębach. Dzięki naszemu sprytowi udało się uniknąć najgorszego, a kibole poszły napawać się "inteligentną rozmową" gdzie indziej....
Rano zastanawialiśmy się czy nasze kajaki będą na brzegu- na szczęście były więc mogliśmy cali i zdrowi opuścić to miejsce i płynąć dalej i dalej. 
Tak sobie płynęliśmy, 
albo szliśmy,
 albo pływaliśmy...
Widoki były niesamowite, a Drohiczyn zwyczajnie nas powalił!
Płynąc obserwowałam cuda  architektury na wzgórzu i obiecałam sobie wrócić tu niebawem.
Tu wspóczesność miesza się z przeszłością, niczym w matrix'e. 
Te kilka dni były niesamowite dzięki pogodzie, przyrodzie, miejsc które odwiedziliśmy i grupie moich przyjaciół.


We Frankopolu zakończyliśmy naszą przygodę i teraz trzeba pomyśleć gdzie spływamy za rok!

2 komentarze:

  1. Ruiny rzeczywiście robią wrazenie ;) Muszę się wybrac na bug, wczesniej tylko pilica splywalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereny Bugu są niesamowite. Myślę nawet o trekkingu w tamtych rejonach bo architektura i krajobrazy są super!

      Usuń