W okolicach Ios zaczyna wiać meltemi. Ok. południa mamy siódemkę i prognozy mówią o dalszej zwiększającej się sile wiatru. Żeby nie zostać uwiązanym, na dłużej, na Ios postanawiamy wypłynąć.
Płyniemy na zarefowanym grocie i foku (zmniejszona powierzchnia żagli).
Łódki chowające się przed meltemi, w porcie, wpływają na Ios z bardzo małym ożaglowaniem.
Uciekamy na zachód przed nasilającą się nawałnicą.
Meltemi latem w Grecji nie przypomina w niczym polskich wichur. Im jest silniejszy wiatr tym niebo jest bardziej przejrzyste i widoczność jest fantastyczna. Wieje za to silny lub bardzo silny wiatr i powstają duże fale. Poza tym jest gorąco i zalewające żeglarzy fale sprawiają tylko radochę.
Płyniemy połówką przechodzącą w bajdewind. Jest niezła zabawa.
Kuchenka na kardanie nerwowo tłucze się w kambuzie, więc zostaje odpowiednio zabezpieczona kapokiem.
Po trzeciej zmianie ubrań, decydujemy się na założenie sztormiaków!
Przed wieczorem docieramy na południowe Milos.
Cumujemy w zacisznej zatoczce przy Palichori.
Panuje tu sielankowa atmosfera, a plażowicze nie mają zielonego pojęcia jaka jest zawierucha "za rogiem". Spędzamy tu spokojny wieczór i jemy pyszną kolację w tawernie Sirocco. (Polecam ośmoiornicę w sosie musztardowym). Można tu zamówić dania przygotowywane bezpośrednio na gorących płytach wulkaniczbych.
Rankiem, na pontonie, poszukujemy słynnych ciepłych źródeł.
Zrelaksowani ok. południa stawiamy żagle i płyniemy na dalsze zwiedzanie Milos- najpiękniejszej wyspy na Cykladach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz