Kolejny rok odbyło się nasze przedświąteczne pierniczenie. Tym razem chęć towarzyszenia wyrazili również nasi mężowie. W spotkaniu uczestniczyły dwa pokolenia (12 osób!).
I pies ( owczarek kaukaski o wdzięcznym imieniu: Pimpek), który miał nas absolutnie gdzieś...
Panowie, którzy byli pierwszy raz, okazywali lekkie przerażenie początkowym rozgardiaszem i brakiem jakiejkolwiek logistyki w naszych poczynaniach.
Jak co roku po godzinie wszystko się ułożyło ( niewątpliwie pomocne zawsze jest dobre wino przy tej wymagającej pracy).
Jedni pracowali czynnie, inni wspomagali równie pracowicie.
Jak każdego roku ilość pierniczków była w przesadnej ilości. Efekt był oczywiście fantastyczny.
Gonienie świata nawet w kuchni może być oszałamiające! Wszystko zależy od nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz