Po przylocie z Karaibów nacieszyłam się piękną zimą w Polsce przez kilka dni. I jak to zwykle ze mną bywa nieoczekiwanie przyszło mi jechać, tym razem, do Danii. Tam mnie jeszcze nie było więc z przyjemnością przystałam na tę podróż. Pobudka o 4,30 nie należała do przyjemności, ale cóż...
Kiedy, po szóstej, wyjeżdżaliśmy z zaśnieżonej Warszawy było jeszcze ciemno. Jazda była fatalna albowiem przy temperaturze -7 stopni padał deszcz! Towarzyszyła nam mgła. W okolicach Poznania temperatura podniosła się do +3 stopni i zniknął śnieg. Na polach pojawiały się sarny, a przy autostradzie A2 widzieliśmy watahę wilków! O 13,20 przybyliśmy do Rostoku gdzie przy ponurej pogodzie czekaliśmy prawie 3 godz na prom. Dwugodzinny rejs odbył się bez sensacji.
Połaziliśmy po pokładzie, zjedliśmy frytki i zupę.
Dania przywitała nas mgłą.
Do Wittrup Motel w Albertslund dotarliśmy o 19.30.
Po zaparkowaniu samochodu znaleźliśmy motelową knajpkę. Poinformowana kelnerka o naszej rezerwacji pokoju błyskawicznie wskazała nam stolik i podała menu. Byliśmy lekko zdziwieni takim przywitaniem. Zastanawialiśmy się czy konsumpcja jest może warunkiem otrzymania pokoju!? Po zapłaceniu rachunku, kiedy ponownie zapytaliśmy o pokój okazało się, że pomyłkowo zrozumiała, że zarezerwowaliśmy stolik! ( knajpka była pusta!)
W końcu skierowano nas do recepcji gdzie otrzymaliśmy klucze od naszego pokoju i mogliśmy wreszcie zawlec nasze ciała do łóżek. A jutro witaj Kopenhago!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz