Przyszedł czas rozstać się z naszymi katamaranami. Ale to jeszcze nie był dzień pożegnania! Mieliśmy jeszcze sobotę i niedzielę!
Wieczorem jak szczury lądowe włóczyliśmy się po plaży i miasteczku.
A rankiem spakowani pojechaliśmy do Parku Linowego Magnofil w Les Trois-Ilets.
Niektórzy byli lekko przerażeni. Ale ci, którzy podjęli walkę dali radę!
Co chwila było słychać nasze krzyki albo głośny śmiech ( nie byliśmy cichą grupą).
Zjeżdżaliśmy na różnych tyrolkach.
Była nawet deskorolka na linach!
Zakończyliśmy w siatce z gigantycznymi piłkami ( podobno tu mogą bawić się tylko dzieci, ale reakcja ochrony była delikatnie mówiąc spóźniona).
Po fizycznych szaleństwach nastąpił krótki odpoczynek.
Po czym pojechaliśmy do Ogrodu botanicznego Balata otwartego w 1986 roku.
Spacer wśród niezwykłej flory i fauny był niezwykle romantyczny.
Nie było już słychać naszych wrzasków ( najwyżej ciche westchnienia zachwytu).
Dwugodzinna przechadzka wyciszyła nas absolutnie.
Pożegnalna niedziela na Karaibach była pełna wrażeń. Zakończyliśmy nasz pobyt przebieraniem się na trawniku przed halą odlotów w Fort-de-France!
Z wielkim smutkiem wsiadaliśmy do samolotu. Zachwyt z naszego rejsu, już w drodze powrotnej, spowodował zawiązanie się nowej załogi z postanowieniem powrotu na przyszłe Święta Wielkanocne. I z takimi wariatami można gonić ten świat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz