Nasz kierowca,Sami, przywiózł nas, dzisiaj, do nadmorskiej miejscowości Cochin
Mieszkamy w uroczym hoteliku z niedużym basenem na dachu.
Poprosiliśmy o serwowanie posiłków przy basenie. Dzięki temu mogliśmy, podczas konsumpcji, wskakiwać dowolnie do wody:))
Po pierwszej kąpieli w basenie poszliśmy zobaczyć miasto.
Większość tutejszych mieszkańców to muzułmanie.
Nadmorska promenada była wypełniona spacerującym tłumem.
Będąc nielicznymi białymi turystami przyciągaliśmy uwagę większości spacerowiczów. Witano nas z uśmiechem i proszono o wspólne zdjęcia.
Cochin ma nieprawdopodobny potencjał, ale niweczy go w pył brud i wszędzie walające się śmieci.
Jedyny śmietnik, do którego Beata wyrzuciła butelkę miał wyłamany spód, tak więc śmieci wylądowały na piasek i znalazły się w licznym śmieciowym towarzystwie.
Plaża była pełna kobiet, mężczyzn i dzieci.
Mimo panującego upału (38 stopni) nie widać było kąpiących się ludzi.
Jedynie psy, przed skwarem słonecznym, chłodziły się w wodzie.
Wszystko miało charakter wiejskiego odpustu.
Można tu było kupić wszystko.
Wszędzie stały stragany z barwnymi ciuchami.
Odbywały się przedwyborcze wiece (w maju będą wybory).
Żeby gdzieś usiąść normalnie było niemożliwym. Ławki dawno zapomniały do czego mają służyć.....
Z odległości kilkudziesięciu metrów poczuliśmy stragany z rybami.
Zadziwiał nas sposób połowu ryb. Rozciągnięte sieci, na stelażach, podwieszono na specjalnych żurawiach.
W promieniach zachodzącego słońca wyglądały niezwykle.
Zrezygnowaliśmy z ciekawie udekorowanego autobusu.
Do hotelu wróciliśmy piechotą mijając śpiące na ulicy kozy.
Na szczęście,wokół naszego hotelu, czas znacznie zwolnił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz