sobota, 9 kwietnia 2016

W drodze do Periyar (Indie)


Dziś opuszczamy stan Tamilnadu i wjeżdżamy do Kerali. 
Zatrzymujemy się przy plantacji  przypraw. Szokują nas  dwukilogramowe cytryny, które mają jeszcze urosnąć  i dojść do wagi 5 kg!
Oglądamy przeróżne przyprawy. 
Dowiadujemy się, że popularne, w Polsce, goździki mają dwie postacie: ciemną prawie czarną po wyekstrachowaniu oleju i lepszą, bardziej czerwoną, która zawiera olej.  Dzięki tej nowej wiedzy będę zachowywała zwiększoną czujność przy następnych zakupach. Oprócz licznie rosnących tu przypraw, w naturalnym ich środowisku, podziwiamy również piękne kwiaty. 
Najwięcej entuzjazmu wzbudził w nas kwiatek o wdzięcznej nazwie "pantofelek".
Pod koniec pobytu, na plantacji, zakupiliśmy sporo przypraw. 
Po dwóch godzinach dotarliśmy do miejsca gdzie mogliśmy wreszcie wsiąść na słonie! 
                            
Przybyły trzy słonice niezwykłej urody. Wsiedliśmy na nie i "pomknęliśmy". Nasza słonica będąc przewodniczką szła sobie kompletnie niezależnie. Jej opiekun został przy drugim słoniu, a my grzecznie jechaliśmy tam gdzie prowadził nasz zwierzak. 
                        
Wędrówka przy temperaturze 39 stopni jest dla słoni bardzo męcząca. Dlatego są myte każdego dnia. Ponieważ woda w pobliskiej rzece bardzo opadła wymurowano dla nich specjalny basen. Nie jest to co prawda Hilton, ale mogą mieć tu chwilę wytchnienia. Kilkoro z nas, z wielką radochą, uczestniczyło w ich ablucjach! Słonica chętnie położyła się na boku, a my szorowaliśmy ją szczotą i polewaliśmy wodą. 
                          
 
Zadowolona miała przymknięte oczy i lekko posapywała! Na koniec mogliśmy wejść na jej grzbiet. Kiedy tak sobie siedzieliśmy wylała na nas kilka razy po kuble wody! 
Było cuuuuudnie. 
Nieomalże siłą byłam odrywana od tych cudownych zwierząt. 
Żegnałam się z tym miejscem z wielki żalem, ale czekał na nas jeszcze Rezerwat Zwierząt Periyar w górach Cardamon.
Jadąc do rezerwatu ci, którzy byli oblani przez słonie, pospiesznie przebrali się w suche ciuchy. 
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce zewsząd otoczyły nas małpy, które usiłowały wejść do samochodów i buchnąć cokolwiek każdemu przybyszowi. 
Były wszędzie!! 
Jezioro Periyar, które zobaczyliśmy było piękne. 
Mieliśmy wykupiony rejs, z którym wiązaliśmy wielkie nadzieje.
Łódka okazała się wielką, piętrową balią, na którą wciśnięto masę osób. Siedzieliśmy ściśnięci na plastikowych, niewygodnych krzesełkach. Musieliśmy założyć ogromne, brudne kapoki. 
Ruszyliśmy lekko podirytowani. Na szczęście widoki i zwierzęta, które ujrzeliśmy były absolutną rekompensatą. 

Nie mogliśmy oderwać wzroku od dwóch samic słoni opiekujących się maluchem. 
Mieliśmy wrażenie, że maluch pije mleko od dwóch opiekunek ! 
Rejs się zakończył. Czekało nas jeszcze odnalezienie hotelu, co w Indiach nie zawsze jest oczywiste...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz