Jeżeli ktoś nie potrafi odwrócić uwagi od śmieci i wszechobecnego nieładu nie powinien jechać do Indii.
W tym całym syfie stoją niezwykłe budowle.
Mysore Pałac z XIV wieku, który, o dziwo (!), jest drewnianą budowlą powali na kolana na każdego.
W świątyniach żarliwie modlą się wierni.
Tu wiara jest prawdziwa i napędza codzienność ludzi żyjących często bez środków do życia. Przed świątyniami nikt nie odwraca wzroku od żebraków tylko chętnie daje jałmużnę.
Uczestnicząc w obrzędach czuliśmy w sobie niezwykłą siłę...
Największe wrażenie wywarło na mnie sanktuarium dżajnijskie w Saravanabelagola. Tutaj znajduje się najwyższy na świecie monolityczny posąg "Lord Bahubali".
Buty trzeba zostawić w miasteczku. Tutaj nawet Hindusi kupują skarpetki. Bez nich niemożliwym jest stąpać po rozgrzanych kamiennych schodach. Trzeba wspinać się miarowym krokiem, a zatrzymanie, w pełnym słońcu, jest szaleństwem bo stopy krzyczą z bólu.
Na początku naszej wędrówki minęliśmy powracającą hinduską rodzinkę z dziećmi. Ok czteroletnia dziewczynka kilkakrotnie wymiotowała co było z pewnością, spowodowane udarem słonecznym.
Po morderczej wspinaczce dotarliśmy do upragnionego celu. Można było wreszcie przysiąść w cieniu i napić się wody. Było tu zacisznie i niewiele ludzi. Wierni się modlili lub medytowali.
Stopy posągu Bahubali były ozdabiane, przez mnichów, kwiatami.
Przez dłuższy czas rozmawialiśmy z mnichem o naszych religiach i zrozumieniu nas samych.
Tutaj czułam wielki spokój i wiarę, że wszystko w moim życiu znajdzie swoje miejsce. To są te chwile, w których można zrozumieć skąd Hindusi czerpią siłę potrzebną do pokonywania codziennego trudnego tutaj życia.
Tak naprawdę z mojej podróży na południu Indii zapamiętam nieprawdopodobną życzliwość ludzi.
Wędrując po różnych wsiach i miasteczkach nie spotkaliśmy się z żadnymi przejawami nieżyczliwości nie wspominając o agresji. Napotkani dorośli i dzieci prosili żeby fotografować ich wspólnie z nami.
Dziennie robiliśmy kilkanaście takich fotografii!
Podziwialiśmy piękne kobiety w tradycyjnych strojach.
Zadziwiał nas fakt, że przy tak starannym traktowaniu swojego ubioru kompletnie ignorują swoje otoczenie wyrzucając śmieci przez okno na ulicę!
Na wsiach kobiety piorą w rzekach.
W miastach można korzystać z interesujących, dla nas, miejskich pralni!
Nasz kierowca Sami bardzo się z nami zaprzyjaźnił i zaprosił nas do swojego domu. Przywitała nas mama, żona i dzieci Samiego.
Jak zawsze witani byliśmy z uśmiechem. Zeszli się oczywiście sąsiedzi żeby się z nami przywitać.
Domek jak na tutejsze warunki był spory i nie było tu porozrzucanych śmieci, a w domu wszystko było ogarnięte. Nie mniej ściany w domu czasy swojej świetności miały dawno za sobą, ale tutaj nie zwraca się na takie rzeczy uwagi...
Bardzo ważnym elementem życia są tutaj kwiaty.
Zdobi się nimi świątynie i posągi, samochody, zwierzęta.
Wszystkie kobiety każdego dnia wplatają we włosy pachnące kwiaty jaśminu. My oczywiście też tak zrobiłyśmy.
Było cudownie czuć, cały dzień, świeży zapach białych kwiatów.
Natomiast ubieranie się w sari zajmowało nam trochę czasu.
Nie mam pojęcia jak hinduskie kobiety wykonują szereg prac gospodarczych w tych strojach!
Mimo wielkiej uprzejmości mieszkańców i wspaniałych zabytków nie potrafiłabym żyć w tym kraju. Zatłoczone miasta, ciągły w nich zgiełk, śmieci i leżący na ulicach ludzie są dla przeciętnego Europejczyka trudne do zaakceptowania.
No cóż, cieszę się, że żyję w Polsce i mogłam pojechać na wakacje do południowych Indii..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz