niedziela, 14 maja 2017

Wędrujemy do Janowa. (Białowieża)


Pierwsze poranne wyjście naszej grupy zawsze wymaga dłuższego czasu. 
Co chwila ktoś, coś sobie przypomina i wraca do samochodów. 
Wreszcie udaje się większej części grupy opuścić gospodarstwo. Ja z psem, który jeszcze przyjmuje kroplówki mamy oddzielny, lżejszy program. 
Zwiedzamy okolicę Teremisek i wypatrujemy stad żubrów. 
Okolica jest przepiękna.
Następnie jedziemy do wsi Budy gdzie kolorowe domki wzbudzają zachwyt. 
Tutaj w uroczej knajpce piję kawę i napawam się cudownym widokiem okolicznej architektury.

                                 
Pozostała nam jeszcze droga do Janowa.
Okazało się, że po ostatnich ulewach mostek na szutrowej drodze jest uszkodzony.
Nie przejęłam się tym bardzo bo przecież mam dwa GPS'y. Niestety kiedy wjeżdżam w puszczę obydwa odmawiają współpracy. 
Okolice są tu cudowne i na każdym kroku czuje się ducha lasu. Spacer z psem jest niesamowity.
W końcu musimy  dotrzeć do miejsca noclegu. Po dłuższym krążeniu po lesie udaje nam się dotrzeć. 
Reszta grupy, w trzech transzach, również dociera piechotą ( nie wiedzieć czemu byli bardziej zmęczeni od nas). 
Pani Lucynka Kozłowska przyjmuje nas i nasze psy z wielką radością. Ilością jedzenia jakie nam podaje na kolację i śniadanie można by spokojnie nakarmić cały pułk wojska. 
Serdeczność gospodyni absolutnie skrada nam serca. Siedząc wieczorem przy stole i słuchając jej opowieści czujemy, że nasz wielkomiejski szum zostawiliśmy daleko. 
Rano wszyscy z wielką czułością żegnamy kobietę, która samodzielnie boryka się z dużym gospodarstwem i jeszcze prowadzi agroturystykę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz