wtorek, 7 sierpnia 2012

Niewymuszona grecka gościnność

Dziś budzi się każdy kiedy ma na to ochotę i nieśpiesznie płyniemy w kierunku wyspy Paxoi. Dopływamy od strony PŁN i wpływamy do dużej, wspaniałej zatoki z niedużą miejscowością o nazwie Lakka. Cumujemy burtą w burtę z drugą załogą i pontonem udajemy się do miasteczka. Robimy owocowo- warzywne zakupy i zaczynamy się włóczyć po mieście. Ja z aparatem wędruję wzdłuż zatoki. Mijam plaże pełne wspaniałych białych otoczaków. Biała kapliczka z maleńką dzwonnicą i bezczelnie rozłożonym kotem przycupnęła przy dróżce nad wodą. A na wodzie jak czarne łabędzie unoszą się nasze jachty. 

Zaczynamy być głodni , więc rozpoczynamy poszukiwania taverny ( co nie jest łatwe dla 16osób). Znajduję knajpkę między domami. Przemiła Greczynka  z córką entuzjastycznie zgadzają się na przyjęcie naszej grupy, która błyskawicznie zsuwa stoły i zasiada zadowolona.  Dziadek, który jest właścicielem i kucharzem zaprasza mnie do kuchni. Stoją tu gary  różnej maści. Próbuję : nadziewanych pomidorów i bakłażanów, jagnięciny, królika, wieprzowiny w cytrynowym sosie, wołowiny (nie wiem w czym) i nadziewanej papryki. Na widok ośmiornicy, kalmarów i muli zwyczajnie oszalałam !(do domu wrócę tak gruba, że trzeba będzie przerabiać drzwi) Załogi widząc mnie, szalejącą na zapleczu, błyskawicznie dołączają przekrzykując się wzajemnie.
Żarcie jest fantastyczne. Nawet kapitan drugiej łódki- Grek o imieniu Manos jest zachwycony tym miejscem i o dziwo wcześniej tu nie zawitał!  











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz