wtorek, 16 lipca 2013

Z osami nie mieliśmy szans..


Na działce popsuła nam się polewaczka i strumień wody dzielnie podlewał nam, przez 3 miesiące, ścianę domku zamiast trawy. Ponieważ woda ma tam dużą zawartość żelaza ściana wyglądała jakby na nią swoje potrzeby załatwiał gigantyczny słoń. Nie mogliśmy dalej udawać, że nie zauważamy usmarowanej elewacji po pierwsze piętro na sraczkowaty kolor. W końcu rodzina zmusiła się do wytężonej pracy. Polewaczka została wymieniona i bez problemu pomalowano parterową część ściany.
Następnego dnia z samego rana ( o 10) inżynieryjna myśl techniczna połączyła dwie drabiny. Konstrukcja oparta o dach lekko zatrzęsła blachą.

                                            

Z pewnością było to istnym tsunami dla os, ( nie mieliśmy o nich zielonego pojęcia) które umiejscowiły swój rój pod dachem. Nieźle zaniepokojone zaczęły atakować drabinę. Wtedy pomysłowy Wojtek stwierdził, że drabinę zostawi na dachu, a część ścianek pomaluje z górnego okna ( czyż to nie był genialny pomysł!). Popędził na górę i ochoczo zabrał się do pracy. Osy początkowo skupiły swoją uwagę na pędzlu i tacce z farbą. Mieliśmy namacalny dowód, że umysł i pomysłowość ludzka jest potęgą! Niestety trwało to krótką chwilę. Po paru minutach owady w żółto-czarnych piżamkach zorientowały się, że to nie pędzel jest ich wrogiem i gryźć należy zupełnie inny cel. Wykonując kilka salt w powietrzu przeformowały oddział i zaatakowały Wojtka niczym Dywizjon 303! Cwany malarz wykonując dziwny taniec, szybko ewakuował się z wrzaskiem zamykając okno.
Teraz mieliśmy poważny problem bo wściekła królowa wydała rozkaz ataku, wysyłając na nas eskadry bombowców i myśliwców.
Schroniwszy się w domu wezwaliśmy telefonicznie pomoc. Przyjechała fachowa ekipa, która poruszając się bardzo powoli ( nie biegali jak my) spryskała rój. (Przy okazji dostało się również pająkom, których nie znosi nasza córka.)









Mamy nadzieję, że teraz spokojnie skończymy przymusowe prace i znowu poganiamy sobie za światem na wake'u i nartach wodnych!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz