sobota, 1 marca 2014

"Walka o przetrwanie"


 7.20 rano ( dla niektórych to świt podczas urlopu) ktoś zajeżdża samochodem na nasz podjazd. Absolutnie nieprzytomna otwieram drzwi i widzę roześmianego od ucha do ucha Nataniela ( olbrzymiego murzyna, który przyjechał nas zabrać na połów lobsterów). Konsternacja trwa 20 sekund, po czym umawiamy się za godzinę w porcie. Nie możemy przepuścić takiej okazji albowiem głód nam zajrzał do lodówki. Poza tym jesteśmy ciekawi jak wygląda takie łowienie i jak wyglądają oddalone rafy. 
Pędzikiem przybiegamy do portu Hawk's Nest i wsiadamy na niewielką motorówkę. Pogoda oczywiście jest wspaniała. Pierwsza rafa okazała się mizerna i lobsterów też nie było.

 
Druga była już lepsza i Nataniel złowił jednego lobstera. Następne rafy były piękne.
I bogate w ogromne lobstery. 
                                         
Nawet nam samodzielnie udało się złowić jednego przy pomocy kuszy, która przypomina raczej podwodną procę. 
Nasz przewodnik mimo ogromnych rozmiarów wciskał się w każdą dziurę. 

Nieraz wystawały mu tylko płetwy i zastanawialiśmy się jak go wyciągniemy jeśli przytrafi mu się coś złego ( on z pewnością nie rozmyślał o tym zbyt długo). 
                                         
Ciągłe wchodzenie do wody powodowało zmywanie naszych olejków z wysokimi filtrami. Co poniektórzy z nas smarowali się ponownie, ale niewiele to dawało. Wynikiem naszej wyprawy było 13 wielgachnych lobsterów, 2 ryby, 2 conch'e ( ogromne ślimaki ) i cztery czerwone raki ( czyli my) bo Nataniel dziwnym trafem nie zmienił koloru skóry.

                                       

W porcie przywitały nas bawiące się ogończe.
                                     
Ryby i lobstery oczyszczono ( nas pozostawiono w spokoju).
I teraz mieliśmy co jeść! 
Wieczorem cierpieliśmy na opuchliznę spowodowaną nieprawdopodobnym obżarstwem. 

Warto było!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz