czwartek, 17 kwietnia 2014

Pierwszy dzień w Nowej Zelandii- a już jest nieźle


Nieliczni rdzenni mieszkańcy mieli możliwość ujrzeć kiwi- to czarujące zwierzątko na wolności. Przejeżdżając przez Otorohanga ujrzeliśmy drogowskaz z napisem Kiwi House. Oczywiście pognaliśmy tam w nadzieji ujrzenia tego cuda. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że są różne kiwi. Różnią się wielkością i upierzeniem. Niezwykły nielot jest bardzo przyjazny ludziom i jest to jeden z powodów, dla których przez człowieka został gatunkiem zagrożonym. Prowadzi nocny tryb życia i dlatego dzisiaj jest właściwie niemożliwym natknąć się na niego na wolności. W Kiwi House mają stworzoną, za dnia, atmosferę nocy. Łazi sobie taki spokojnie, kompletnie nieprzejmując się nami. Stoimy jak zaczarowani z rozdziawionymi gębami. Są urocze! Najbardiej urokliwa jest samiczka ważąca ok. 2,6 kilograma. Niestety jest zbyt ciemno, żeby zrobić zdjęcia, a flesz ze zrozumiałych względów jest zabroniony. Szkoda wielka, ale nigdy nie zapomnę tego cudownego stworzonka. W końcu musimy opuścić to niezwykłe miejsce.
Następnym naszym celem jest naturalny, kamienny most , który powstał z częściowego zawalenia się ogromnej groty. 
                                    
Aby dostać się do niego musimy piechotą pokonać drogę w zielonych tunelach. Mamy wrażenie, że jesteśmy w zaginionym świecie!
                                    
Podsumowaniem naszego długiego dnia jest odwiedzienie wodospadu, nieopodal którego mamy zamiar spędzić noc. 
Szum słychać z daleka. Spadająca woda tworzy wokoło tajemniczą mglistą atmosferę. Oczywiście staramy się podejść jak najbliżej. Dzięki czemu jesteśmy kompletnie mokrzy. 
Ale warto było! 
Idziemy wreszcie do campera gdzie zjemy i pójdziemy spać. Nie zdziwię się jak coś się tu niezwykłego w nocy przydaży...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz