poniedziałek, 2 lutego 2015

Kampinos nasz!


O 11 zjechaliśmy się niemal jednocześnie na parkingu w Palmirach, co było cudem (zawsze ktoś się spóźnia). 
Zostawiliśmy nasze bolidy i grupą osiemnastu osób z psiakiem o  imieniu Kubuś wyruszyliśmy w doskonałych nastrojach. 
Pogoda była fantastyczna, a widoki równie wspaniałe. 
Posiłek w lesie w tak doborowym towarzystwie- bezcenne. 
Po ośmiu kilometrach część grupy zawróciła, a twardziele poszli dalej. 

Przyroda za wytrwałość nagrodziła naszą grupę.
Natknęliśmy się na stado saren. Pod koniec trekkingu, nad Puszczą Kampinoską, pojawił się księżyc. Las i bagna przybrały charakter horroru. 
Dobrze,że nie byłam sama.. 
Po kilku godzinach dotarliśmy do parkingu. Przeszliśmy 25 km i byliśmy piekielnie głodni! 
Na szczęście nasi przyjaciele czekali na nas z bigosem i żurkiem. Nawet Kasieńka upiekła  chleb! W ciepłym domu rzuciliśmy się na pyszne jedzenie. To była prawdziwa nagroda za naszą wytrwałość! Z takimi wariatami można gonić ten świat! 

2 komentarze:

  1. Hej,

    Bardzo fajny blog. Masz od nas jeden punkcik w konkursie Blog Roku:)

    Pozdrawiamy,
    Republika Podróży

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzymy powodzenia w konkursie Blog Roku i zapraszamy do nas :)

    Pozdrawiamy,
    Goha i Kamil
    RobiMy Podróże

    OdpowiedzUsuń