środa, 11 lutego 2015

Wariaci nie do zdarcia


Niedziela miała być pochmurna ze śnieżnymi burzami. Oczywiście prognozom daliśmy umiarkowaną wiarę i jak w każdy weekend zjechaliśmy się aby iść na następną wędrówkę. 
Tym razem brzegiem Wisły wyruszyliśmy w kierunku Otwocka, a z nami Kubuś.
Przywitało nas słońce. Brzegi Wisły powitały nas gęstymi krzakami i umiarkowanym błotem.
Zadziwił nas namiot, o tej porze, wśród krzaków.
Natomiast wiosłujący kajakarze powalili nas na łopatki. Trzeba być prawdziwym twardzielem, żeby przy tak silnym nurcie w lutym odważyć się wejść na kajak! A może wariatem? Uwielbiam wariatów! 
Kilka godzin wędrowaliśmy brzegiem królowej polskich rzek. 
Wtargnęliśmy nawet do królestwa bobrów, które objęły okoliczne drzewa w absolutne posiadanie. 
Podczas naszej wędrówki rozszalała się zamieć śnieżna, która po 20 minutach przerodziła się w cudowne słońce. 
Rozpoczęliśmy i zakończyliśmy naszą wędrówkę w promieniach słońca! I znów grupę wariatów los nagrodził. 
Co by się nie działo będziemy gonić ten świat! 

6 komentarzy:

  1. Podziwiam za wytrwałość, bo mnie nie chciało by się wychodzić w taką pogodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim przyjaciołom "niestety" zawsze się chce i zła pogoda nie stanowi argumentu, żeby zostać w domu..

      Usuń