wtorek, 12 stycznia 2016

Tobago Cays- do tego raju warto zajrzeć ( żagle- Karaiby)


Dopłynęliśmy wreszcie do wymarzonego celu- Tobago Cays.
Kilka maleńkich wysepek ( Petit Rameau, Baradal, Petit Bateau, Petit Tabac i Jamesby Island ),skupionych blisko siebie,stworzyło prawdziwy raj. Jest tu turkusowa woda, białe plaże i egzotyczna roślinność. Nic też dziwnego, że nie jesteśmy jedynym katamaranem, który tu przypływa.
Oczywiście po zacumowaniu, natychmiast, płyniemy pontonem na rafę. 
Ponad godzinę uganiamy się w wodzie za rybkami i podziwiamy podwodne krajobrazy. 



Następnie przenosimy się na piaszczystą łachę przy jednej z wysepek. 
Tutaj zostawiamy ponton i idziemy do wody "pouganiać się" za licznie żyjącymi tu żółwiami.
Rzeczywiście żółwi w tej zatoczce jest sporo. 
Wreszcie po kolejnej godzinie ,spędzonej w wodzie, wychodzimy na ląd i idziemy w głąb wyspy zobaczyć żyjące tam iguany.
Ponieważ w płetwach słabo się chodzi musimy je zostawić na plaży. Ku naszej radości udaje nam się dojrzeć cztery gady. Łażenie na bosaka po krzakach zostaje okupione licznymi kolcami wbitymi w nasze stopy. Ale warto było!
Tutaj dowiadujemy się, że Sebastian właśnie zaręczył się z Dorotą! 
          Fot. Dorota i Sebastian
Cudowne zaręczyny wróżą cudowną przyszłość!
Wieczorem na podsumowanie wspaniałego dnia tubylcy przygotowują nam lobstery na kolację, którą spożywamy na plaży przy wielkich ławach nakrytych ceratą. 

Fantastyczna jest świadomość, że zasypiamy w raju i jutro obudzimy się też w raju.
Ranek zastaje nas w absolutnie świetnych humorach. 
Zaprzyjaźnionej załodze nawala silnik w pontonie, więc pożyczamy im nasz aby mogli odwiedzić zatokę z żółwiami. Po kilku minutach, ku naszemu zdziwieniu widzimy, samotnie sunący w silnym wietrze, nasz ponton, a na plaży nerwowo biegające postacie z podniesionymi rękoma! Ponton oddalał się błyskawicznie. Na szczęście jeden z cumujących, bliżej wyspy, katamaranów posłał swoje dingi i dzięki temu nasze fajtłapy mogły wrócić do siebie ( nie mówiąc już o możliwości zwrócenia nam pontonu!). 
Zakupiliśmy świeżą rybę.
I popłynęliśmy na pobliską, przecudnej urody, wysepkę. 


Spędziliśmy tu jakiś czas bawiąc się znakomicie.
Spacer plażą był niezwykle romantyczny. 
Byliśmy jedynymi na tej wysepce ( zastanawialiśmy się nawet czy nie założyć Republiki Kokosowej ). 
Z powodu silnego wiatru i prądu nie mogliśmy tu zostać i skierowaliśmy się na Union Island. Z ogromnym żalem pożegnaliśmy raj, z którego każde z nas chciało zabrać choć mały kawałek...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz