Uzbrojone po zęby w aparaty fotograficzne i kamery odwiedziłyśmy święty małpi gaj w Ubud- Mandala Suci Wenara Nana.
Wchodząc na teren małp musiałyśmy zostawić wszystkie graty- nawet czapki i okulary.
Żyje tu kilkaset makaków w kilku rywalizujących klanach. Są wytrawnymi złodziejami.
Na terenie ogrodu można kupić banany dla szalonych mieszkańców.
Przy wejściu powitała nas pierwsza rodzinka sympatycznych makaków.
Ujawnił się również pierwszy złodziejaszek.
Po kilkunastu metrach zobaczyliśmy następne.
Spory samiec ochoczo wskoczył na Ani głowę i ani myślał schodzić póki nie dostał banana.
Za chwilę ja miałam licznych towarzyszy chcących otrzymać banany.
Fot. B. Baran
Błyskawicznie straciłam spinkę do włosów w kształcie kwiatka. Moje powiewające luźne spodnie były prawdziwą małpią sensacją. Futrzaki co chwilę szarpały nogawki usiłując wejść do środka. Traciłam cierpliwość kiedy zaczynały szarpać zębami.
Małpi fotograf usiłował zaopatrzyć się w mój aparat. Niestety musiałam mu odmówić.
Nieomalże siłą wyciągnięto mnie z małpiego g(r)aju.
Bali czekało, więc musiałyśmy dalej jechać.
Zatrzymałyśmy się, aby zobaczyć pracę balijskich rzeźbiarzy.
Misterne prace są rzeźbione w różnych gatunkach drewna.
Wykonanie najbardziej wyrafinowanych rzeźb zajmuje nieraz kilka lat.
Tutaj część z nas zrobiła zakupy dla rodzin i przyjaciół.
Następnie odwiedziłyśmy tropikalną plantację. Nasz przewodnik Win cierpliwie pokazywał nam jak rosną dziesiątki różnych przypraw.
Zobaczyłyśmy różnicę między kawą robusto i arabicą.
Poznałyśmy tajniki palenia kawy.
Na końcu czekała nas absolutna wisienka na torcie. W miejscu degustacji napojów i kaw łazikowały luwaki.
Produkcja kawy odbywa się przez przewód pokarmowy luwaków!
Nie możemy oczywiście nie zamówić tego słynnego napitku! (cena filiżanki 50000 rupi)
Wreszcie przychodzi czas na sferę duchowną i odwiedzamy sanktuarium z bijącym źródłem świętej wody, które powstało w X wieku - Pura Tirta Empul.
Balijczycy przybywają do tego miejsca aby się modlić i zabrać ze sobą świętą wodę.
Jestem wzruszona widząc przybywające tu całe rodziny.
Niestety turyści z całego świata zachowują się głośno i lekceważąco ( dotyczy to głównie białych turystów).
Spacerujemy po tym niezwykłym miejscu.
Na głównym placu jest sporo zwiedzajądzych.
Wracamy pozytywnie zakręcone do Sanur.
Po drodze mijamy cudowne pola ryżowe w Tegallalang.
Wieczorem, na plaży w Sanur, czeka nas urocza kolacja. Jesteśmy zachwycone, a jutro mamy kolejne wyzwania..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz