sobota, 20 maja 2017

Majowa Kopenhaga


Przy kolejnym krótkim pobycie w Kopenhadze nie bawiliśmy się w turystów z przewodnikiem. Wzięliśmy z hotelu rowery i wyruszyliśmy sobie ot tak.....
Pogoda była piękna!


Na ulicach, w knajpach były tłumy zadowolonych z życia ludzi. 

Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas w knajpce aby napić się piwa i coś przegryść.
Nieraz trzeba było uważać na mewy złodziejki, które bezczelnie zaglądały do talerzy i po błyskawicznej decyzji zwiewały z kawałkiem posiłku! 
I tak sobie krążyliśmy po Kopenhadze chłonąc atmosferę miasta.

Duńczycy nie przejmują się deszczową aurą, ale potrafią się cieszyć i wykorzystywać słoneczne dni.
Dlatego po pracy wylegają na każdy nasłoneczniony skrawek. 
A knajpki są pełne od rana do wieczora ( ciekawe kto wtedy pracuje?).
Oczywiście najadaliśmy się po kokardę. 
Pierwszy raz jedliśmy pieczone żabie udka z jarmużem i ziołami. Trzeba przyznać, że były pyszne! 
Okazało się pod koniec dnia, że zrobiliśmy 45 km - ot tak... 
Było super, ale jutro czekają nas nowe wyzwania: lot na Islandię. A więc żegnaj Danio, witaj Islandio! Grunt to gonić nasz świat bo nie będzie czekał!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz