Na wschodzie wyspy znajdujemy urokliwą zatoczkę.
Przy bezwietrznej pogodzie moczymy się w wodzie godzinami. Rankiem ( ok 11) płyniemy, pontonem, na poranną kawę.
W południowym upale siedzimy z Grekami w uroczej tawernie.
Jesteśmy jedynymi przybyszami. Grecy pozostawili swoje prace (nieopodal remontowali taras w małym domku) i zasiedli przy czarnej kawie i zimnej wodzie na dłużej.
Tym razem tylko jeden bohater z naszej grupy zdobywa sąsiedni szczyt, a loża szyderców popijając kawę obserwuje jego wyczyn.
Około 14 podnosimy kotwicę.
Płyniemy do niewielkiego porciku Loutraka.
Tutaj spędzamy ok. dwóch godzin.
Robimy zakupy, troszkę się włóczymy i obserwujemy dzieciaki szalejące na kei.
Niepopularnym w Grecji jest spędzanie wakacji poza granicami kraju. I nie ma się czemu dziwić. Większość starszych Graków ma domki letniskowe gdzie z rodzinami spędzają czas poza aglomeracją miejską. Mając czyste morze, piękną pogodę i niezwykłe krajobrazy Grecy nie widzą sensu jeździć gdzieś w nieznane.
I nie można odmówić im racji. Cały świat przyjeżdża do nich aby, przez krótki, czas cieszyć się tym co oni mają na codzień.
Wieczorem dopływamy na przylądek Sounion, aby kolejny raz ( nie mam pojęcia który) spędzić noc cumując u stóp Świątyni Posejdona.
I czegóż chcieć więcej....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz