piątek, 8 grudnia 2017

Wodospady Iguazu- jedyne takie.. (Argentyna)

Po trzytygodniowym włóczeniu się po Patagonii możemy wreszcie schować ciepłe ubrania i rozkoszować się ciepłem. Iguazu jest niewątpliwie turystycznym miejscem. Wieczorami, w miasteczku, odbywają się pokazy kolorowych fontann.
W sklepikach lub u Indian Guarani można kupić pamiątki różnej maści.
Kolację można zjeść w jednej z knajpek przeznaczonych dla turystów. Tak też zrobiliśmy pierwszego wieczoru. Zjedliśmy pyszna pizzę, którą popiliśmy piwem w zmrożonych kuflach. Następne popołudnie spędziliśmy na placyku gdzie znajduje się targowisko u zbiegu ulic Avenida  Brasil i Felix de Azara. Składają się na nie liczne spożywcze stoiska. Przy nich ustawione są stoliki i krzesełka. O luksusach możemy zapomnieć. Po burzy na całej ulicy nie ma prądu. Nie stanowi to problemu.  Na chodniku błyskawicznie pojawia się agregat.
Dzięki niemu zapalają się dwie żarówki.  Nikomu nie przeszkadza hałas, ani smród spalin. Pod sporym grillem pali się ogień. Steki jakie otrzymujemy są prawdziwą nagrodą. Oprócz steków jemy pyszne oliwki i sery rodzimej produkcji.
Jesteśmy zachwyceni. Jednak nie przybyliśmy tu dla kuchni, tylko dla słynnych wodospadów, które zaplanowaliśmy odwiedzić następnego dnia.
Noc płacze obfitym deszczem i jest bardzo gorąco.
Wstajemy wcześnie rano, aby zdążyć zjeść śniadanie. Parzymy tutejszą popularną herbatę yerba mate, która u jednej osoby powoduje niezły zawrót głowy. Na szczęście udaje się opanować sytuację i możemy realizować plan zwiedzania.
Rozpoczynamy od rejsu łódką. Zostajemy uprzedzeni, że czeka nas prysznic. Wszyscy mamy kurtki i płaszcze przeciwdeszczowe, co w naszej naiwności ma nas zabezpieczyć przed przemoczeniem. Podczas wchodzenia na pokład dostrzegam gada niezwykłej urody.

Wielkie podniecenie rejsem powoduje, że tylko nieliczni zwracają na niego uwagę!
Wreszcie odpływamy. Po kilku minutach ukazują nam się pierwsze wodospady-są przepiękne!
Wszyscy robią sobie na ich tle zdęcia i taki tam inne głupoty.. Nie wiemy, że najciekawsze jest jeszcze przed nami. Widzę, że nasi przewodnicy starannie dopinają sztormiaki. Nie przejmuję się tym zbytnio, bo przecież jestem uzbrojona w świeżo zakupiony płaszczyk.
To co następuje za kilka chwil przerasta nasze oczekiwania. Zaczynamy nabierać prędkości, tylko po to aby w pełnym pędzie zatoczyć koło i ostro zahamować pod samym wodospadem!
 Nie jest to ostatni wodospad, pod którym lądujemy drąc się na całego.
Sternik nie ma nad nami litości. Znając doskonale teren podjeżdża pod następne wodospady (pod jeden wielokrotnie).
Nasza ochrona przeciwdeszczowa nie pomaga nawet odrobinę.
Wszyscy opuszczający pokład są kompletnie przemoczeni i zachwyceni!
Dalsza piesza wędrówka, w mokrej odzieży przy panującym upale, jest bardzo przyjemna.
Musimy uważać na ostronosy, które panoszą się wszędzie i kradną jedzenie z plecaków.
 Park Narodowy Iguazu (utworzony w 1934) jest miejscem szczególnym. Mimo rozwiniętej, na tym terenie, turystyki dziewiczy charakter zostaje zachowany.
Widoki są nieprawdopodobne.
Małpy prowadzą tu bezpieczne, leniwe życie.
Wreszcie dochodzimy do najsłynniejszego wodospadu: Gardzieli Diabła (Garganta del Diablo).
Przed nami otwiera się spektakularny widok. Platforma widokowa jest umieszczona bardzo blisko.
Huk wodospadu zagłusza nasze głosy.Tutaj każdy przybysz zdaje sobie sprawę, że jest maleńkim ziarenkiem piasku.
Gromadzące się chmury i błyskawice, w oddali, zmuszają nas po godzinie do powrotu parkową kolejką.
Park żegna nas ciepłą ulewą.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz