niedziela, 26 listopada 2017

Pingwiny Królewskie- godne swojej nazwy. (Patagonia Argentyna)


O 8.00 opuszczamy Rio Grande i rozpoczynamy powrót do Rio Gallegos. Czeka nas dystans 400 km. Po drodze dwukrotnie przekraczamy granicę między Argentyną i Chile. Ponownie płyniemy promem przez cieśninę Magellana. 
Jadąc nie możemy się powstrzymać aby nie odwiedzić kolonii pingwinów królewskich w Cabo Virgenes!
W Parku Pinguino Ray, ponad godzinę cichutko jak zaczarowani, mamy nieprawdopodobną przyjemność obserwowania życia dwóch, żyjących oddzielnie, rodzin. 
Ku naszej radości widzimy młode, które są kompletnie niepodobne do swoich rodziców. Wyglądają jak małe puchate niedźwiadki. 
W przeciwieństwie do młodych osobników, innych gatunków, są kompletnie nieruchawe:))
Upierzenie dorosłych pingwinów jest niezwykle eleganckie. Wygląd, tych ptaków, absolutnie uzasadnia nazwę tego gatunku!
Część śpi z dziobami ukrytymi pod skrzydłami. 
Część zajmuje się nic nierobieniem.
           (Czwórka do brydża)
Naszą uwagę przyciąga czwórka, która zajmuje się musztrą. Szefuńcio maszeruje przodem. Za nim podąża pozostała trójka. Po paru krokach drużyna się zatrzymuje. 
Boss staje przodem do reszty. Mamy wrażenie, że wydaje komendę: do trzech odlicz! Po wykonaniu komendy obchodzi wyprężoną trójkę sztubaków, kontrolując czy stanęli w równym szeregu. Po czym rozpoczyna marsz, a za nim reszta, aby powtórzyć wszystko jeszcze raz. Rytuał jest powtarzany bez końca! Nie ma to jak dążenie do doskonałości..
  Z wielką niechęcią opuszczamy pingwinie rodziny. Warto było nadrobić dodatkowe 200 km!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz