wtorek, 5 czerwca 2018

Niezwykły dzień wśród jezior Pojezierza Brodnickiego.

O 10.00 oddajemy, bardzo miłemu taksówkarzowi, nasze zasadnicze plecaki, z którymi wędrowanie przy trzydziestostopniowym upale byłoby czystym szaleństwem. Teraz możemy spokojnie wędrować do następnego miejsca gdzie mamy następny nocleg. Oczywiście nie idziemy tam w lini prostej, bo chcemy zobaczyć kilka jezior. Począczątkowo wędrujemy na północ. Po burzowej nocy początkowo idzie się bardzo przyjemnie. Po 30 minutach upał dochodzi do głosu i nie opuszcza nas do końca dnia. Jesteśmy szczęśliwcami, że mamy, w tym roku, nieograniczony dostęp do jezior, które już o tej porze mają ciepłą wodę!
Jezioro Ciche jest przepiękne, ale brzegi w większości miejsc porośnięte są trzcinami. Oczywiście naszym psom to absolutnie nie przeszkadza.  Lądują co kilka chwil w wodzie. W połowie jeziora Cichego rozstajemy się z grupą ekstremalną, która idzie dalej na północ,  a nasza grupa kieruje się na zachód.  Pragniemy dojść do jeziora Sosno. Na Pojezierzu Brodnickim jest mało szlaków turystycznych i nie zawsze są dobrze oznakowane. My musimy przejść spory kawałek bez oznakowanego szlaku. Telefony pomagają nam w bardzo ograniczonym zakresie. Mamy jeden pewnik: musimy iść na zach. Ja uwielbiam chodzić w lesie na szagę!  Zawsze chodzenie na szagę kończymy brodzeniem, w jakimś bagnie czy przedzieraniem się pod krzaczorami, na czworaka. Tym razem jest to dokładne tak  samo!
Uchachani po pachy wreszcie trafiamy na ścieżkę,  która doprowadza nas nad brzeg jeziora Sosno. Na wązkiej dróżce dostrzegamy samochód.  Mijając go, widzimy w środku, spółkującą parę. Zaskoczeni kochankowie zamierają w bezruchu, a po dwóch sekundach, ostatnie osoby z naszej grupy widzą ich siedzących i wpatrzonych w swoje telefony!! Nie ma to jak błyskawiczna reakcja:))
Po kilku minutach odkrywamy dogodne miejsce z pomostem, gdzie możemy odpocząć i się wykąpać.
Teraz pozostaje odnaleźć niebieski szlak, który poprowadzi nas na południe. 
Maszerując dowiadujemy się o sklepiku w Zbicznie, do którego trzeba nadrobić ok. 3 km. Perspektywa zimnego piwa i lodów kieruje nas do sklepu. Euforyczny zapał błyskawicznie zostaje zredukowany przez upał i duszący pył na otwartej, szutrowej drodze. Nieomalże biegiem wracamy do zacienionego szlaku nad jeziorem. Tutaj w znacznie lepszym komforcie termicznym możemy kontynuować nasz marsz.
Wędrujemy między niezwykle urokliwymi jeziorkami. (Jeziorko: Łąki, Czortek, Popek, Wysokie Brodno) Tutaj napotykamy dwóch niedobitków z grupy ekstremalnej.
Przed godziną 18 docieramy do Żmijewa. Miejscowy sklep zostaje ogołocony z większości napitków i lodów. (Jedno z nas kupiło wytrawne, białe wino z 2010roku!).
Po 18 docieramy do budynku starej szkoły, gdzie obecnie jest prowadzona agroturystyka. Po przejściu 24 km przez gr. umiarkowaną i 32 km przez gr. ekstremalną zasiadamy w ogródku do kolacji. Mimo zmęczenia wszyscy przekrzykują się wzajemnie. Trudno jest naszą grupę zajeździć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz