niedziela, 8 lipca 2018

Morderczy trekking na Itace. (Grecja)

Po południu zacumowaliśmy w uroczej zatoczce na Itace. Część załogi wybrała się na trekking w góry. Zwieńczeniem marszruty miała być kaplica wykuta w skale. Pierwsze kilkanaście minut pokazało nam, że lekko nie będzie.. O jakiejkolwiek ścieżce mogliśmy zapomnieć. Wspinaliśmy się po skałach, przedzieraliśmy przez kłujące krzaki, w których żyły dziesiątki ogromnych pająków lub maszerowaliśmy, niekończącym się gołoborzem ryzykując zwichnięciem kostek. Piękne widoki, jakie widzieliśmy walcząc o życie, w minimalnym stopniu rekompensowały nasze męki. Im byliśmy wyżej, tym bardziej przyroda stawała się mniej przyjazna. Po dwóch godzinach dopełzliśmy do miejsca gdzie powinna być kapliczka. Gęstwina kłujących krzewów i ostre skały dzielnie broniły do niej dostępu. Jedyne dojście znajdowało się z drugiej strony góry. Aby znaleźć się na tej ścieżce musielibyśmy opłynąć wyspę.
Pokonani przez przyrodę rozpoczęliśmy powrót. Zejście po ruchomych kamieniach było jeszcze bardziej ryzykowne. Wreszcie zobaczyliśmy łódkę i czekający na nas ponton na brzegu. Zmęczeni i oblepieni pajęczynami ochoczo wskoczyliśmy do pontonu. Kolację pochłonęliśmy błyskawicznie! W sercach pozostał żal, że wróciliśmy "na tarczy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz