1/
Piątek: Dolecieć do Aten: ok 22. dojechać autobusem X96 do apartamentu: ok. 24. (Odczytanie rozkładu jazdy, na lotnisku, jest niezłym wyzwaniem.)
2/
Przeprowadzić na tarasie nocne rozmowy Polaków: czas nielimitowany. Ewentualne położenie się spać.
3/
Sobota: Ewentualna pobudka. Prysznic. Zameldowanie się w marinie Kalamaki. Serdeczne wyściskanie się z Antonisem- właścicielem łódki.
Zaprowiantowanie jachtu. Zlecenie się reszty załogi z odległych zakątków Europy. Wypłynięcie.
Plan wykonaliśmy perfekcyjnie. Pozostało nam tylko z szacunkiem i szampanem przywitać Neptuna.
I oczywiście odbyć szkolenie.
Przy szóstce dopłynęliśmy, przed zachodem słońca, na Sounion.
Jak zawsze zacumowaliśmy pod Świątynią Posejdona. Oczywiście obowiązkowym punktem był bieg na zachód słońca.
A potem , no cóż, kolacja w tawernie na plaży. I tak zwyczajowo rozpoczęliśmy nasze kolejne, wielkie, greckie wakacje! A teraz na północ, na Sporady!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz