czwartek, 5 marca 2020

Nusa Penida ( Indonezja )

    Jeżeli grzechem jest wejście do raju bez rozliczenia się ze swoich przewinień, przed Świętym Piotrem, to gwarantuję Wam, że warto ten grzech popełnić i znaleźć się na Nusa Penidzie.
Wystarczy przylecieć na Bali i tutaj kupić bilet na jeden z niewielkich promów lub łódek. Po kilkudziesięciu minutach znajdujecie się na niewielkiej, uroczej wyspie.


Nie ma tu tłumów turystów. Większość tubylców porusza się skuterami. Sporo przyjezdnych też wybiera ten środek transportu. Jest się wtedy niezależnym. Należy jednak pamiętać, że jest to wyspa górzysta, drogi są bardzo liche , jest tu ruch lewostronny, a tubylcy przepisy ruchu drogowego traktują bardzo luźno.
   Nasza babska grupa, po kilkunastu minutach, dociera do maleńkiego hoteliku Semabu Hills.


Widok z okien pokoi zapiera nam dech w piersiach.


 Tutaj Bóg łaskawszym okiem popatrzył na mieszkańców i stworzył im w darze raj. Jesteśmy szczęściarami, że znalazłyśmy się w tak niezwykłym miejscu na ziemi i zamierzamy z naszego szczęścia skorzystać na maksa....


Pierwszego dnia szaleje nad wyspą potężna burza.


Wszystkie rutery padają, a schodami wędrują kaskady wody. Nasz hotel ma bardzo prosty, ładny wystrój, ale architekci chcąc dodać szczyptę światowej elegancji umieścili na wszystkich schodach i podłogach błyszczące kafle. Należy nadmienić, że cechą charakterystyczną indonezyjskiego budownictwa jest brak powtarzalności wymiarów schodów. W naszym hotelu schody są również różnorakich rozmiarów, a stopnice są dodatkowo pochylone w dół. Nic też dziwnego, że schodząc w strugach deszczu, na drugim schodku, ślizgiem rozpoczęłam błyskawiczną teleportację w dół. Mój lot, podczas którego obijałam się o wszystko, zakończył się dopiero piętro niżej.. Według świadków moje „zejście” schodami było naprawdę spektakularne! Jestem poobijana jak gruszka, ale od czego są leki przeciwzapalne i przeciwbólowe. A jutro rozpoczynamy nurkową przygodę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz