wtorek, 30 czerwca 2020

Nasz żeglarski powrót na Mazury

Był taki czas, kiedy każdego roku meldowaliśmy się dwoma łódkami na Mazurach. Przez wiele lat opływaliśmy, w dwie rodziny i nasza sunia,  jeziora mazurskie. W tym roku postanowiliśmy odbyć podróż sentymentalną i pojawić się, po kilkunastu latach, w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich. Zameldowaliśmy się w Rynie, w marinie Bocianie Gniazdo.
Był to rozległy, zadbany teren. Można tu było wynająć domki, zjeść rybkę i ogromnych rozmiarów hamburgery. Niewielka plaża nabita była plażowiczami. Przy kei stały jachty.
 W trzydziestostopniowym upale zapakowaliśmy łódki i ruszyliśmy w kierunku Mikołajek.
Fot. M. Piątkowska

Wybrzeże Jeziora Ryńskiego znacznie się zabudowało podczas naszej nieobecności. Na szczęście pozostało jeszcze sporo spokojnych miejsc gdzie można było zacumować.

Na wschodnim wybrzeżu znaleźliśmy samotną keję przy rozległej polanie. O dziwo nikogo nie było oprócz nas! Na polance, przy brzegu, stał stół z dwoma ławami. Niestety nie skorzystaliśmy z niego, bo z pobliskiego śmietnika straszyły rozwłóczone śmieci. Usiłowaliśmy je ogarnąć, ale niestety efekty były marne. Był to początek wakacji i strach pomyśleć co będzie działo się dalej! Niestety rozstawienie śmietników jest tylko pierwszym krokiem. Znacznie ważniejszym jest regularne wybieranie z nich śmieci!
Tak czy owak pierwsza kąpiel, o zachodzie słońca, była wspaniała.

Pies był zwyczajnie w siódmym niebie.

Wieczorem zjedliśmy, na łódce, kolację pod rozgwieżdżonym niebem. Było fantastycznie, choć brakowało nam naszych rozrabiających dzieci, które nie wiadomo kiedy stały się dorosłymi ludźmi....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz