poniedziałek, 27 lipca 2020

VIII spływ kajakowy Drwęcą



Tegoroczna, wiosenna susza zadecydowała o wybraniu Drwęcy, na nasz kolejny spływ kajakowy. Spaliśmy w Agroturystyce Sopień i w Brodnicy. Agroturystykę nad jeziorem Sopień możemy polecić całym sercem! Właścicielka Pani Ola jest bardzo ciepłą i gościnną osobą. Jedzenie jest tu niesamowite! Można tu również kupić domowe przetwory. Panuje tu uroczy spokój, który na chwilę naszego pobytu został zaburzony absolutnie.
Nasz przedłużony weekend zaczęliśmy gitarowym wieczorem przy ognisku.


Następnego ranka wywieziono nas do Nowego Miasta Lubawskiego gdzie rozpoczęliśmy naszą kajakową przygodę. Pogodę mieliśmy wspaniałą.

Fot. J. Piątkowski 


Fot. S. Maroń

Psy sprawowały się świetnie.
Fot. S. Maroń




Po pierwszych dziesięciu minutach pierwszy pojedynczy kajak wywinął oberka na ukrytej pod wodą kłodzie.
Fot. M. Przybylska

Jeżeli ktoś myśli, że okazaliśmy współczucie ofierze losu to jest w ogromnym błędzie!
Drwęca okazała się być niezwykle piękną rzeką. Brzegi porośnięte bujną roślinnością przypominały ogród botaniczny.

Obserwowaliśmy ptactwo przeróżnej maści i cały czas towarzyszył nam zapach wszechobecnej mięty. Rzeka meandrowała bez przerwy i musieliśmy każdego dnia pokonywać przeszkody w postaci zwalonych drzew. Jedynym minusem było bardzo mało miejsc gdzie mogliśmy zatrzymać się na popas.



Na ogół brzegi Drwęcy były wysokie i niedostępne.
Fot. J. Piątkowski

Woda była delikatnie mówiąc rześka. Dobrowolnie kąpali się tylko twardziele. Do championów należały oczywiście nasze psy, które dla odmiany nie wychodziły z wody podczas postojów. Mieszkańcy okazali się bardzo sympatyczni i gościnni. Kiedy przepływaliśmy przez Brodnicę byliśmy witani entuzjastycznie. Brodniczanie są bardzo dumni ze swojego miasta, które warto jest zwiedzić, szczególnie pod kątem historycznym.
Fot. S. Maroń

Prawa miejskie uzyskano w XIII wieku. Przez ponad 150 lat należała do zakonu krzyżackiego, który zostawił po sobie zamek z fortyfikacjami. Niestety można obejrzeć tylko pozostałości po krzyżackich budowlach. Rynek brodnicki ma niespotykany kształt trójkąta. Jest bardzo zadbany. Można tu odpocząć na ławeczkach, lub zjeść w wybranej restauracyjce. Nam polecono restaurację DRUKARNIA, w której zjedliśmy wyśmienite żeberka i chłodnik.
Reasumując: w ciągu trzech dni zrobiliśmy 75 kilometrów.
Zaliczyliśmy cztery wywrotki.

Zjedliśmy kilka ton jedzenia i dostaliśmy paraliżu mięśni brzucha z powodu ciągłego ryczenia ze śmiechu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz