Żeglowanie po większych akwenach, wbrew wszelkim obawom, jest dla wszystkich.
Za jacht jest odpowiedzialny kapitan i oczywiście jest w stanie samodzielnie prowadzić łódkę. Na szczęście dla sporej grupy osób prawdziwy fun to uczestniczenie w żeglarstwie.
Pomijam fakt, że zwyczajnie jest dobrze wiedzieć co się dzieje na łódce podczas dużej fali czy silnego wiatru. Bierne uczestnictwo z rozdziawioną gębą czy przerażonymi, nic nierozumiejącymi oczami jest mniej zabawne.
Chorobę morską też można okiełznać. Mamy cudowne tabletki, ( nie chodzi o viagrę) po których jesteśmy rześcy i skorzy do baletów.
Nawet na luksusowych jachtach załoga jest 24h/dobę razem. To wymaga wyluzowania i nie zwracania uwagi na masę rzeczy ( nawet jeżeli wkurzają na "maxa"). Doświadczenie uczy, że lepiej jest coś olać i dalej świetnie się bawić.
Łódka jest bardzo akustyczna więc nie bardzo można wyżywać się w głośnym seksie!
Należę do tych jednostek, które mają wrażliwy sen. Chrapanie budzi we mnie mordercze instynkty i mogę wtedy zabić ( kilka razy rozważałam możliwość uduszenia kogoś poduszką). W związku z tym zawsze mam ze sobą dobre zatyczki do uszu, które pomagają mi spać.
Podczas płynięcia ( jeżeli warunki pogodowe na to pozwalają) część z nas absolutnie w mistrzowski sposób umie wykorzystać każde miejsce na sen.
I
Inni opanowali pranie i wieszanie ( co przy przechyłach nie jest proste).
Jeżeli lubimy spędzać wakacje w grupie to nie jest dla nas problemem podporządkowanie się gdzie i co będziemy jeść.
Chwile spędzane w romantycznych zatoczkach gdzie nie ma dojścia z lądu- bezcenne.
Poza tym trzeba mieć końskie zdrowie aby mieć siłę rżeć ze śmiechu cały czas.
Jedyną rzeczą, z którą nie można dyskutować to zdanie kapitana w kwestii żeglowania. Możemy zmienić samego kapitana, ale nie jego decyzje szczególnie jak wieje silny wiatr.
 |
Podejmowanie ważkich decyzji wymaga odpowiedniej oprawy.. |
Muszę to chyba uwielbiać albo kochać swojego męża skoro tak "się męczę" na tych wyjazdach....