czwartek, 27 marca 2014

Kasprowy Wierch- kapryśne książątko


Narciarze uwielbiają Kasprowy, albo go nienawidzą. Nie ma tu miejsca na neutralne uczucia. Jadąc do Zakopanego na 2-3 dni trzeba mieć nadzieję, że będzie cudna pogoda, ale pamiętać należy, że bez względu na prognozy pogody ta góra żyje własnym życiem. 
Nie chcę teraz rozwodzić się na temat braku jakiejkolwiek logiki w gospodarowaniu na tym ternie. Należę do narciarzy, którzy kochają Zakopane z otaczającymi je górami. Z pokorą tolerujemy brak naśnieżania, chaos z biletami i absurdalnie wysokie ceny karnetów. 
Kasprowy przywitał nas piękną pogodą (co prawda, z powodu wiatru, chodził tylko wyciąg na Gąsiennicowej). 
Warunki były fantastyczne, mało luda więc jeździliśmy do upadłego. 
Na drugi dzień kapryśne książątko zmieniło zdanie i oblepiło nas gęstą mgłą. 
Widoczność była żadna, ale nie poddaliśmy się i znowu spędziliśmy cały dzień na stoku.
Na dole w Zakopanem zaczął padać deszcz. Szczęśliwie w mieście jest co robić wieczorami i jest gdzie dobrze zjeść. My każdego roku odwiedzamy niewielką Kolibeckę, w której podają najlepszego pstrąga na świecie.
 Bardzo dobre jedzenie i piwo jest również w Watrze ( gdzie w tej chwili za szkłem widoczy jest mały browar). 
Jest tu również dancing gdzie można zobaczyć bawiących się autochtonów i kuracjuszy! To dopiero prawdziwy koloryt! 
W tym roku z trzech dni tylko jeden był narciarsko fantastyczny, ale to i tak nie zmieniło moich uczuć względem Kasprowego. 
Czary jakieś czy co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz