poniedziałek, 24 marca 2014

Podróż za jeden uśmiech..


Mieliśmy niedosyt nart w tym roku, wiec zgarnęliśmy parę osób na przedłużony weekend do Zakopca. Przybyliśmy w doskonałych nastrojach na dworzec. Podróż okazała się lekką katasrtofą albowiem cudowne intercity wlokło się niemiłosiernie zatrzymując się co chwila. W związku z tym jechaliśmy ponad 4 godziny. Dobrze, że miła pani bufetowa w eleganckim tapirze na głowie roznosiła herbatę w ogronym aluminiowych czajniku ( który z pewnością pamiętał lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku). 
Kraków Główny przywitał nas ukończonym wspaniałym nowoczesnym dworcem.
Dzikim pędem udaliśmy się na dworzec autobusowy. Zwykle odnalezienie autobusu do Zakopanego nie stanowiło problemu. Nie tym razem! Po przebudowie dworca nie pojawiły się żadne napisy, ani nie mogliśmy znależć informacji. Nie byliśmy jedynymi, którzy latali jak w ukropie usiłując znaleźć potrzeby autokar. Okazało się, że część stanowisk jest przeniesiona poza dworzec. Widok biegnących, obijających się wzajemnie ludzi z bagażami i nartami- bezcenny, tylko mało śmieszny dla uczestników tego bajzlu. Kiedy dopadliśmy prowizoryczną, stalową rampę mieliśmy możliwość zobaczenia odjazd naszego autobusu. W ten sposó dotarliśmy na miejsce po 7 godzinach podróży! Co nie popsuło nam humorów. 
                                          
Wieczór w Zakopanem był ciepły, a nam gęby śmiały się cały czas. I tak udaliśmy się do ukochanej Kolibecki na zasłużoną kolację..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz